Prokuratura Okręgowa w Katowicach umorzyła śledztwo w sprawie katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej, do której doszło trzy lata temu. Śledczy nie dopatrzyli się związku między działaniem człowieka a zaistnieniem katastrofy, w której zginęło 20 górników.
Informację w tej sprawie przekazała w czwartek rzeczniczka katowickiej prokuratury Marta Zawada-Dybek.
Wskazała, że śledztwo, w toku którego przesłuchano ponad 350 osób, nie wykazało, aby istniał związek przyczynowy między zachowaniem człowieka a faktem zapalenia i wybuchu metanu. - Nie ma dowodów, by to wadliwe urządzenie elektryczne zapaliło metan - uznano.
Wybuch "naturalny"
Śledczy na podstawie opinii biegłych przyjęli, że metan zgromadził się w pustce powstałej po eksploatacji węgla. W wyniku np. naturalnych ruchów górotworu gaz uwolnił się. Doszło do jego samozapłonu, a potem wybuchu. Wszystko trwało najwyżej półtorej sekundy - uznali eksperci. Wcześniej komisja Wyższego Urzędu Górniczego ustaliła, że do tragedii mogły przyczynić się będące w fatalnym stanie kable zasilające podziemne urządzenia. Śledczy nie znaleźli jednak na to dowodów. - Nie ma żadnych dowodów na to, że tego dnia o godzinie 10.10 było podane napięcie na przewód zasilający urządzenie - podkreśliła Zawada-Dybek. Nie ma także dowodu na to, by wybuch był spowodowany przez zwarcie w przewodach lub urządzeniach.
20 zabitych
Do tragedii w rudzkiej kopalni doszło 18 września 2009 r. po godz. 10 w wyrobisku 1050 m pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach; ostatnia ciężko poparzona osoba - 3 października. 37 osób zostało rannych. Wcześniej w śledztwie wszczętym po katastrofie zarzuty narażenia górników na niebezpieczeństwo, poświadczenia nieprawdy, naruszania praw pracowniczych itp. usłyszały 64 osoby, m.in. elektromonterzy i osoby dozorujące ich prace, a także osoby z kierownictwa kopalni. Wśród podejrzanych był b. dyrektor kopalni Krzysztof K., któremu zarzucono sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników oraz uporczywe naruszanie praw pracowniczych. Większość podejrzanych nie przyznała się do winy. Prokuratura planuje postawienie kolejnych zarzutów w tej sprawie. Wszystkie zarzuty dotyczyły jednak okresu zanim doszło do tragedii. Prok. Zawada-Dybek zaznaczyła, że jest to wątek śledztwa dotyczący nieprawidłowości w kopalni w okresie od kwietnia 2008 r. do września 2009 r., a nie samego spowodowania katastrofy - w tym zakresie śledztwo umorzono. Postanowienie o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocne, pokrzywdzeni mogą złożyć zażalenia na to postanowienie. Poza prokuraturą, przyczyny katastrofy badały organa nadzoru górniczego. Komisja Wyższego Urzędu Górniczego uznała, że za tragedię odpowiadają ludzkie zaniedbania. Do najistotniejszych zaliczono dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Było to spowodowane m.in. niedotrzymaniem warunków przewietrzania ściany wydobywczej. W fatalnym stanie były przewody elektryczne; z jednego z nich pochodziła iskra, która zapaliła metan. W zagrożonym rejonie pracowało zbyt wielu górników.
Autor: nsz/tr/k / Źródło: PAP