Śledztwo w sprawie wieszania zdjęć europosłów na symbolicznych szubienicach podczas manifestacji, zorganizowanej w 2017 roku w Katowicach zostało przedłużone do 13 listopada - poinformowała w środę prokuratura. Śledczy podają, że nie przesłuchali jeszcze wszystkich policjantów zabezpieczających demonstrację.
W listopadzie 2019 roku prokuratura poinformowała o umorzeniu postępowania w sprawie wieszania zdjęć europosłów na symbolicznych szubienicach podczas manifestacji, zorganizowanej w 2017 roku w Katowicach. W lutym Sąd Okręgowy w Katowicach, po zażaleniu pełnomocnika pokrzywdzonych, uchylił tamtą decyzję i nakazał kontynuowanie postępowania.
- Prokurator Regionalny w Katowicach okres śledztwa prowadzonego w tej sprawie przedłużył do 13 listopada. Prokurator wystąpił z wnioskiem o przedłużenie okresu trwania postępowania, albowiem nie przesłuchano wszystkich funkcjonariuszy policji, którzy zabezpieczali manifestację, a których przesłuchanie polecił Sąd Okręgowy w Katowicach - poinformowała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
- Do chwili obecnej przesłuchano kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji na wskazane przez Sąd Okręgowy w Katowicach okoliczności - dodała prokurator. Postępowanie toczy się "w sprawie", nikomu nie przedstawiono zarzutów. Uchylając postanowienie o umorzeniu, sąd wskazał właśnie na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego, między innymi przesłuchanie pozostałych funkcjonariuszy policji, którzy zabezpieczali tę manifestację, a nie zostali wcześniej przesłuchani.
Sprawa dotyczy zorganizowanej w listopadzie 2017 roku w Katowicach demonstracji środowisk narodowych. Jej uczestnicy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia sześciorga europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce.
Prokuratura: wyrażenie krytyki wobec działań europarlamentarzystów
Umarzając w listopadzie 2019 roku postępowanie, prokuratura oceniła, że uczestnicy zgromadzenia pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych" nie dopuścili się przestępstwa, a wydarzenia na placu Sejmu Śląskiego były "inscenizacją". Sposób wyrażania przez nich poglądów prokuratura oceniła krytycznie w kategoriach moralno-etycznych.
Prokuratorskie postępowanie zostało wszczęte pod kątem art. 119 Kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Umarzając śledztwo, prokuratura oceniła, że taka forma manifestacji nie wyczerpała znamion przestępstwa, a celem 20-minutowego zgromadzenia było "wyrażenie krytyki wobec działań tych europarlamentarzystów, którzy głosowali za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji Parlamentu Europejskiego".
Śledczy przekonywali, że owa krytyka wiązała się ze sposobem głosowania, a nie przynależnością polityczną europosłów, a żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów.
Zdaniem prokuratury "inscenizacja" polegająca na wieszaniu portretów polityków na konstrukcjach naśladujących szubienice "miała charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina".
Kaleta: skrupulatność prokuratury w tej sprawie nie dziwi i nie powinna dziwić
Decyzję prokuratury o przedłużeniu śledztwa komentował w rozmowie z TVN24 wiceminister sprawiedliwości, Sebastian Kaleta. - Rzeczywiście, wszyscy widzieli, co miało miejsce. O ile nie podzielam tego rodzaju manifestowania swoich przekonań co do tego, czy konkretni politycy dbają o polską rację stanu, to jednak nie sposób stwierdzić, że nawoływali do przemocy wobec kogokolwiek. Pod tym kątem sprawa jest prosta - powiedział.
- Natomiast skrupulatność prokuratury w tej sprawie nie dziwi i nie powinna dziwić, ponieważ politycy opozycji naciskają na prokuratorów, żądając, aby ci stawiali zarzuty osobom za to, że manifestują swoje przekonania, aczkolwiek robią to w sposób, którego ja bym nie robił - kontynuował Kaleta. Jak przekonywał, "prokuratura chce ustalić każdy element stanu faktycznego, tak, żeby rozstrzygnięcie, które podejmie, było jak najbardziej właściwe".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24