- Nadchodząca kampania wyborcza mimo tragedii z 10 kwietnia będzie "normalna", czyli oparta na krytyce konkurentów - zgodzili się w TVN24 politolodzy prof. Kazimierz KiK i prof. Antoni Kamiński. Podkreślali, że powszechne współczucie dla ofiar wcale nie musi przełożyć się na głosy dla kandydata Prawa i Sprawiedliwości.
Tragedia z 10 kwietnia całkowicie zmieniła sytuację na scenie politycznej i układ sił w walce o prezydenturę. Największymi znakami zapytania są ruchy PiS, które wciąż nie ogłosiło, kogo wystawia w wyborach. Medialne pekulacje nieodmiennie wskazują na Jarosława Kaczyńskiego, który miałby stać się kontynuatorem pracy zmarłego tragicznie brata - a jednocześnie jedyną szansą swej partii.
- Jarosław Kaczyński jest w podobnej sytuacji, co Grzegorz Napieralski: nie ma wyjścia - ocenił prof. Antoni Kamiński z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Pierwszy plan i tło
Politolodzy nie mieli wątpliwości, że kampania rozegra się głównie między PO i PiS. - To będzie kampania dwóch kandydatów. W tle może może pojawić się pan Andrzej Olechowski - mówił prof. Kazimierz KiK z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach.
Według prof. Kamińskiego "sporo do ugrania" ma jednak także lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski. - Może dużo przegrać, ale i dużo wygrać. Jeśli zdobędzie kilkanaście procent, to zyska duże wpływy - ocenił.
Bez "grania" tragedią
Zdaniem prof. Kika Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało wykorzystać nastroje, jakie stworzyła smoleńska tragedia. Jednak zdaniem naukowca taka taktyka może nie zdać egzaminu. - Tragedia, która dotknęła PiS jest ogromna. Społeczeństwo nad tym ubolewa. Ale nie zapominajmy jaka był ocena ich polityki przed tą tragedią - wskazuje prof. Kik.
Antoni Kamiński radziłby z kolei szefowi PiS zmianę wizerunku. - Bez brata Jarosław Kaczyński może jawić się teraz jako całkowicie inny polityk - mówił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24