- To problem niewiedzy i braku zaufania - tak Grzegorz Schetyna (PO) skomentował manifestacje internautów, którzy w wielu miastach Polski wyszli na ulice w proteście przeciwko przyjęciu przez Polskę postanowień ACTA. Były szef MSW przyznał, że ze strony rządu zabrakło dostatecznej informacji na ten temat. Jego zdaniem, odpowiedzialni za to - ministrowie cyfryzacji i kultury - powinni wcześniej poinformować opinię publiczną ws. ACTA.
- Problem jest społeczny, trochę wynikający z nowego prawa, trochę z niewiedzy, a trochę z obaw - uważa Schetyna. Jednak - jak podkreślił - środowe manifestacje internautów "to nie są masowe protesty". - Nie przeceniałbym tych wystąpień na ulicy - dodał.
Jak wyjaśnił, Polacy chcą otwartości, anonimowości i wolności w internecie, a także pełnego dostępu do sieci. - Chcemy być anonimowi i nieskrępowani - mówił były minister. Tymczasem - jak podkreślił - w Polsce jest "problem z ochroną własności intelektualnej, która nie jest dobrze chroniona".
Ministrowie spóźnili się z informacją
Według Schetyny, zamieszanie wokół ACTA to "problem braku informacji i wytłumaczenia sprawy". - Premier ma urzędników, którzy powinni w zeszłym tygodniu przekazać ludziom informacje na ten temat - stwierdził polityk PO. Zaznaczył, że to nie należy do obowiązków rządu, "ale ministerstwa jednego, drugiego". - Poszczególni ministrowie są za coś odpowiedzialni – dodał.
- Widziałem we wtorek konferencje ministrów Boniego i Zdrojewskiego, trzeba to było zrobić wcześniej - ocenił, przypominając wystąpienia ministra cyfryzacji i ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
W opinii Schetyny, protesty internautów nie wpłyną na decyzje ws. ACTA. - Premier wypowiedział się, sprawa jest zamknięta, powiedział, że podpisze - stwierdził. Schetyna przypomniał, że samo podpisanie ratyfikacji ACTA nie oznacza jej wejścia w życie.
Wyszli na ulice
W wielu miastach Polski w środę młodzi ludzie wyszli na ulice, by protestować przeciwko przyjęciu przez Polskę postanowień ACTA. Najliczniej, bo w liczbie ok. 5 tysięcy, zgromadzono się we Wrocławiu. W Kielcach protestowało ok. 700 osób, a manifestacja przerodziła się w zamieszki. Policja zatrzymała tam 23 osoby.
W Katowicach - według szacunków policji - demonstracja zgromadziła ok. 800 osób. Demonstranci krzyczeli m.in. "Precz z komuną", "Rewolucja, rewolucja", "Katowice nie dla ACTA" i "Nie oddamy internetu". Podskakując wołali: "Kto nie skacze, ten za Tuskiem" albo "Kto nie skacze, ten za ACTA". Część demonstrantów zasłoniła twarze szalikami lub papierowymi maskami.
Na widocznych podczas wiecu przed urzędem transparentach znalazły się hasła w rodzaju: "Zamiast za neta wsadzać za kratki, Donald, matole, obniż podatki". Skandowano m.in. "Wolność, wolność", "Ostatnia kadencja", "Wolność słowa", "Precz z komuną" czy "Kto się sprzedał?".
Mniej liczne demonstracje odbyły się m.in. w Sosnowcu i Częstochowie.
"Przeciw obrotowi podróbkami"
ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności intelektualnej w ogóle, również w internecie.
Zdaniem obrońców swobód w internecie może prowadzić to do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24