Nerwowe oczekiwanie w Nartach: minął wyznaczony po sądowym wyroku termin opuszczenia domu przez rodziny Moskalików i Głowackich. Dom ma wrócić do dawnej właścicielki Agnes Trawny. Obietnice polityków, gromko składane gdy sprawa Nart stawała się głośna, przez rok nie doczekały się realizacji.
Datę 15 kwietnia na opuszczenie budynku wyznaczyła miesiąc temu Agnes Trawny, która w wyniku wyroku sądowego stała się właścicielką nieruchomości. - Na przełomie kwietnia i maja spotkam się z panią Agnes Trawny i wówczas wystosujemy do sądu sprawę o eksmisję - zapowiada jej pełnomocnik, mecenas Andrzej Jemielita.
Rodziny Głowackich i Moskalików od ponad trzech lat, czyli od czasu uprawomocnienia się wyroku o zwrocie nieruchomości Trawny powtarzają, że dobrowolnie nie wyprowadzą się z domu w Nartach. Odchodzić nie chcą, bo po trzydziestu latach "zapuścili korzenie" - ale głównie dlatego, że po prostu nie mają dokąd.
Pod koniec lat siedemdziesiatych Agnes Trawny, z mężem i dziećmi, wyjechali w ramach łączenia rodzin. Zostawili gospodarstwo, i pamięć najlepszych gospodarzy w Nartach. Ziemię, las i dom przejęło nadleśnictwo, które pozwoliło tam zamieszkać swoim pracownikom. Jednak nie zmieniono zapisów w księgach wieczystych, więc dawni właściciele wracają. I przed sądami upominają się o zwrot mienia.
Politycy obiecali
Problem dotyczy nie tylko Nart. Na Warmii i Mazurach w podobnej sytuacji jest dwieście innych gospodarstw. W obronie Moskalików i Głowackich stanęli politycy. W 2007 r. z Głowackimi i Moskalikami spotykał się w Nartach i Szczytnie ówczesny premier Jarosław Kaczyński. Obiecał im wtedy pomoc; potem, już jako lider opozycji, wysłał list do premiera Donalda Tuska o pomoc w zakupie domu dla rodzin z Nart.
Także nowy rząd obiecał bronić Polaków przed roszczeniami, o czym zapewniał Donald Tusk w swoim expose. W budżecie znalazły się nawet pieniądze na uporządkowanie ksiąg wieczystych.
Jednak jak przekonuje Zbigniew Chlebowski przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej w niektórych powiatach idzie to bardzo opieszale. - To jest często wina samorządowców. Rząd nie ma tu możliwości oddziaływania - dodaje.
Źródło: TVN, PAP