Na wolności wciąż pozostaje co najmniej jeden człowiek, który współpracował z porywaczami Krzysztofa Olewnika - wynika z analizy śledztwa, do której dotarł "Dziennik". Do dziś nie wiadomo, kto to jest, ale wiadomo, jakie zostawił za sobą ślady. To kilkadziesiąt połączeń z ulicznych telefonów na karty magnetyczne. W dodatku, mógł to być policjant.
Analizę przeprowadzili w 2007 r. prokuratorzy z Olsztyna. Jednym z badanych wątków były połączenia telefoniczne - ktoś dzwonił do porywaczy z ulicznych automatów. Wiadomo, że nie był to żaden ze znanych już i skazanych w zakończonym 31 marca procesie bandytów. W czasie, w którym z namierzonych przez policję budek ktoś dzwonił na ich telefony, wszyscy mieli alibi.
"Należy (...) przyjąć, że połączenia te były wykonane przez osobę współpracującą lub znającą sprawców uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, której w tej sprawie nie postawiono jeszcze zarzutów" - konkludują autorzy analizy.
Nigdzie nie ma w niej odpowiedzi na pytanie, kim jest ta tajemnicza osoba. - Ten, kto dzwonił, użył trzech kart magnetycznych. Dzwoniono z nich głównie w lipcu i sierpniu 2003 roku - powiedział "Dziennikowi" policjant znający sprawę Olewnika.
Telefony dzwoniły w okolicach 24 lipca 2003, kiedy to rodzina Olewnika przekazała porywaczom 300 tys. euro okupu. Rozmówca "Dziennika" zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół. - Jedna z tych kart magnetycznych była użyta tylko dwa razy i to jednego dnia, ale przed przekazaniem okupu. Ktoś telefonował na policję w Płocku, do komendy miejskiej, a potem do jednego ze sprawców, Sławomira Kościuka - mówi.
Kościuk to zabójca Olewnika, który pięć dni po skazaniu na dożywocie powiesił się w płockim więzieniu. Kto do niego dzwonił, kiedy Krzysztof Olewnik jeszcze żył? Analiza tego nie tłumaczy. Wiadomo jednak, że przestępcy mieli informacje o przebiegu śledztwa - dostawali je prawdopodobnie z płockiej policji. Wyszło to na jaw w trakcie procesu. Jeden ze świadków opowiedział o tym, jak płoccy funkcjonariusze zorganizowali pewnego dnia tajne przesłuchanie. Powód był oczywisty - porywacze zakazali rodzinie i jej znajomym kontaktów z policją.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: tvn