- Nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że ktoś się zarazi ptasią grypą. Nie ma więc potrzeby ujawniać listy sklepów, gdzie sprzedawano podejrzane mięso – zapewnia wojewoda pomorski Roman Zaborowski. Część potencjalnie zarażonych indyków trafiła do lodówek mieszkańców Trójmiasta.
Około pół tony mięsa indyczego, podejrzanego o zakażenie wirusem ptasiej grypy, trafiło do kilkunastu sklepów w Gdańsku i w Gdyni. Ponad tona mięsa została skonfiskowana i będzie spalona, ale część trafiła do domów mieszkańców Trójmiasta. Ich lista nie zostanie jednak ujawniona:
- Do sklepów trafiło 460 kg, ale nie potrafię w tej chwili powiedzieć ile sprzedano. W całej masie, którą wycofano z hurtowni to jest mały procent. Sklepy, które sprzedawały mięso operują oczywiście znacznie większymi ilościami i to byłby całkowity paraliż handlu w tych placówkach. Uznałem, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, stąd taka decyzja – wyjaśnił wojewoda pomorski.
Groźne tylko kurczaki... surowe
Dodał, że nie ma obaw, by ktoś się rozchorował. Wirus ptasiej grypy ginie podczas gotowania, pieczenia czy smażenia mięsa, groźny jest tylko w surowym. Potwierdza to szef pomorskiego Sanepidu Andrzej Jagodziński. - Istnieje minimalne niebezpieczeństwo, że ktoś mógł ucierpieć. Nie jadamy surowego mięsa, tylko poddajemy je obróbce termicznej, czyli np. gotujemy - powiedział Jagodziński.
Dodał, że osoby, które miały kontakt z surowym mięsem zostaną powiadomione o tym, by w razie wystąpienia podejrzanych objawów chorobowych zgłaszały się do lekarza. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” nie wykluczył, że w poniedziałek na stronie internetowej trójmiejskiej stacji Sanepidu pojawi się lista tych sklepów.
Pytany, dlaczego Sanepid nie zajmuje się już zakupionym mięsem i ludzie, którzy maja je w lodówce, dowiedzą się o tym dopiero w poniedziałek, odparł: - My zajmujemy się tym, co jest w obrocie handlowym.
Jak powiedział „GW” wojewódzki lekarz weterynarii Włodzimierz Przewodzki, ze sklepów i hurtowni wycofano ponad tonę mięsa. - Jako zakażone traktujemy nie tylko indyki pochodzące z Płocka, lecz także mięso, które razem z tym drobiem znajdowało się w samochodach transportowych, chłodniach i sklepach – wyjaśnił.
Litwa jednak wstrzymuje import
Import z Polski żywego drobiu i mięsa indyczego czasowo wstrzymała Litwa. Poinformował o tym w niedzielę po południu Litewskie Radio szef litewskiej Państwowej Służby ds. Żywności i Weterynarii Kazimieras Łukauskas. tłumaczyl, że zrobił to, bo Warszawa oficjalnie nie poinformowała Wilna o wykryciu dwóch ognisk ptasiej grypy w Polsce.
Według Łukauskasa Polska powinna była poinformować o powstałej sytuacji nie tylko Komisję Europejską, ale też i sąsiadów. Zaznaczył, że Litwa zastosuje się do decyzji, jaką w poniedziałek ewentualnie podejmie Bruksela. Dodał również, że oczekuje od Polski jeszcze w niedzielę oficjalnego pisma.
Wcześniejsze doniesienie o wstrzymaniu przez Litwę importu drobiu dementowała Główny Lekarz Weterynarii Ewa Lech.
-Dzwoniłam do szefa Państwowej Służby ds. Żywności i Weterynarii Kazimierasa Lukauskasa i on powiedział, że to nieprawda i nie wprowadzono żadnego zakazu. Lukauskas czeka na decyzję Komisji Europejskiej i zastosuje się do zasad przyjętych we Wspólnocie - powiedziała w Lech.
W poniedziałek w Brukseli zbiera się komitet ekspertów weterynaryjnych z krajów UE, który zatwierdzi środki przedsięwzięte przez polskie władze po wykryciu na dwóch fermach pod Płockiem ognisk wysoce zjadliwego wirusa ptasiej grypy H5N1 i ewentualnie zadecyduje o dalszych krokach, jeśli uzna je za konieczne.
Ptasia grypa na Mazowszu
W sobotę na dwóch fermach indyczych w Uniejewie i Myśliborzycach w gminie Brudzeń Duży pod Płockiem (Mazowieckie) wykryto ogniska wysoce zjadliwego wirusa ptasiej grypy H5N1. Wszystkie indyki zostały już zagazowane. Nie stwierdzono nowych ognisk choroby drobiu.
Przemysław Biliński, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego, poinformował w TVN24, że zakażone mięso trafiło do sklepów w trzech województwach: pomorskim, warmińsko-mazurskim i kujawsko-pomorskim. Najwięcej zakażonego mięsa - prawie 500 kilogramów - udało się wytropić inspektorom na terenie woj. pomorskiego. Specjaliści z Sanepidu ustalili na razie dziewięć hurtowni, do których trafił drób. Mięso sprzedawano na Pomorzu od 24 listopada.
Źródło: PAP, "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kubicki