Gdy skierowano go do walczącej Warszawy, miał zaledwie 17 lat. To co zobaczył w masakrowanej polskiej stolicy, zostało w nim na zawsze. Niemiecki żołnierz Mattias Schenk przede wszystkim wspomina okrucieństwo swoich towarzyszy.
Schenk trafił do Polski z małej wioski na pograniczu z Belgią. Jego jednostka miała wspierać brygadę osławionego kata Warszawy Oskara Dirlewangera. Robiła to dobrze.
Niemiec wspomina ciężkie walki i powstańców, "z którymi był problem, bo nosili niemieckie mundury". Przyznaje, że walczyli bardzo dzielnie. Przyznaje też, że zabijał i sam wielokrotnie otarł się o śmierć.
Ale do zbrodni popełnianych na powstańcach i ludności cywilnej Warszawy Schenk się nie przyznaje. On, jak twierdzi, okrucieństwem się nie splamił. Widział jednak, co z Polakami robili jego towarzysze.
Widział masowe mordy
- Widziałem rozstrzelane dzieci, gwałcone kobiety. Całe stosy trupów - wspomina Schenk. Najbardziej wstrząsające jest wspomnienie szpitala, w którym masakry dokonali esesmani.
Schenk wspomina, że była to wielka sala, na której leżeli ranni Polacy, ale i ranni
Widziałem rozstrzelane dzieci, gwałcone kobiety. Całe stosy trupów Mattias Shenk
Polacy go uratowali
Zupełnie inaczej zachowali się Polacy wobec samego Schenka, gdy w zimie 1944 r. znaleźli go mieszkańcy jednej z wielkopolski wsi. Rannego opatrzyli, a potem ukrywali przed Sowietami. Dlatego Schenk przeżył i swój dług wobec Polski spłacał wiele lat - odwiedzał ją wielokrotnie, a w latach 80. przyjeżdżał z konwojami humanitarnymi.
Czy żałuje, że w 1944 r. był w Warszawie? - Żałuję. Oczywiście. Każdy żołnierz żałuje - mówi po 65 latach Schenk i dodaje, że był to nastraszniejszy czas w jego życiu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24