- Trochę wieczorem wypiłem - powiedział funkcjonariuszom Krzysztof J. z Lublina. Nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie to, że 60-letni mężczyzna potem wziął się za kierowanie karetką pogotowia. Kiedy z pacjentem dotarł do szpitala został zatrzymany: okazało się, że w organizmie miał ponad 0,6 promila alkoholu.
Sygnał o nietrzeźwym kierowcy karetki do lubelskich policjantów dotarł okrężną drogą. Najpierw od anonimowego informatora otrzymała go Komenda Główna Policji przez... komunikator internetowy. Z Warszawy przekazano go do komendy w Lublinie, a tamtejszy dyżurny wysłał funkcjonariuszy na poszukiwanie karetki.
Nie znaleźli jej już w stacji pogotowia na Człuchowie, bo jak się okazało już wyruszyła ona po pacjenta na ulicę Śliwińskiego. Podążyli tym tropem - ale i tam karetki już nie było. Dopadli ją dopiero w szpitalu. Chwilę wcześniej dotarła tam z pacjentem. Kierowca musiał dmuchnąć w alkomat - i więcej za kierownicę juz nie wsiadł.
Załoga karetki okazała się trzeźwa. Jednak policjanci zapowiadają, że będą ich przesłuchiwać, aby wyjaśnić jak "wczorajszy kierowca" mógł wyruszyć w drogę nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
Prawie na emeryturze...
- Mężczyźnie zostaną postawione zarzuty za jazdę w stanie nietrzeźwości - zapowiedział młodszy aspirant Arkadiusz Arciszewski, z Komendy w Lublinie.
Kierowca karetki stracił już pracę - dostał natychmiastową dyscyplinarkę. Jak się okazuje, był długoletnim pracownikiem pogotowia i za 7 miesięcy miał odejść na wcześniejszą emeryturę.
Źródło: TVN24, policja Lublin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24