Incydent pod ambasadą rosyjską jest krystaliczną prowokacją - mówił Andrzej Urbański w "Faktach po Faktach". Były szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego razem z Andrzejem Celińskim doszukiwali się przyczyn poniedziałkowych zajść. Obaj doszli do wniosku, że być może minister Sienkiewicz "został wystawiony".
Andrzej Urbański jest przekonany, że incydent pod ambasadą rosyjską, gdzie podpalono budkę strażników jest "krystaliczną prowokacją, o czym od 8 czy 7 tygodni pisano na wielu portalach". - Mamy do czynienia z prowokacją, w której szacowni bracia Moskale odegrali zapisana im wcześniej rolę oburzonych spaleniem budki - mówił.
Jego zdaniem taki scenariusz obrotu spraw pod placówką był z góry przewidziany. - Z przodu ambasady, tam w okolicach hotelu Hyatt były setki policjantów, z tyłu był jeden. Wystarczy tutaj zaprosić specjalistę od logistyki policyjnej i zabezpieczeń, żeby dowiedzieć się, że takich numerów policja w życiu nie wykonuje, bo to świadczyłoby o tym, że nie mamy policjantów, tylko amatorów - tłumaczył były szef kancelarii prezydenta. Nie chciał jednak zdradzić, kto był autorem prowokacji, o której mówił.
Podkreślał jedynie, że tył ambasady, przy którym spłonęła budka, nie był odpowiednio zabezpieczony przez policjantów. - Ktoś im wydał takie rozkazy i o to trzeba pytać - podkreślał Urbański.
Celiński: organizatorzy jak hołota
Szef Partii Demokratycznej Andrzej Celiński zgodził się z faktem, że to władza jest odpowiedzialna za to, że doszło do incydentów, bo jej zadaniem było ochranianie ambasady podczas marszu. Zwrócił uwagę również na fakt, że do incydentu doszło w momencie, kiedy ważą się losy związku Ukrainy z UE, na którym Polsce zależy.
- Rosja pokazuje Europie Polskę, która nie potrafi przypilnować porządku przy ambasadzie rosyjskiej. To z pewnością nie jest w interesie polskiej polityki - podkreślał Celiński.
Jednocześnie w ostrych słowach skrytykował organizatorów marszu - m.in. Artura Zawiszę, Krzysztofa Bosaka, Roberta Winnickiego.
- W XVIII wieku, kiedy szliśmy prostą droga do utraty niepodległości, takich polityków nazywało się hołotą. Nie to, że oni są odpowiedzialni bezpośrednio za to, co się dzieje, nikt ich za rękę nie złapał. Ale oni, po pierwsze, tworzą możliwości, przestrzeń, klimat do tego typu zdarzeń. Ale co ważniejsze, z roku na rok, swoimi wypowiedziami otwierają kolejne podobne wydarzenia - stwierdził polityk.
"Rozgrywka albo piramidalna głupota"
Obaj goście, analizując przyczyny zajść pod rosyjską placówką zwracali uwagę na pozycję ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. - Jest ministrem o ogromnym poparciu premiera i żadnej pozycji w partii. Pani Prezydent miasta Warszawy jest wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. (...) Tu są bardzo różne pozycje polityczne - mówił Celiński. I dodał, że pojawia się ważne pytanie, kto decydował o trasie marszu i kto "odsunął z tamtych miejsc (gdzie doszło do burd - red.) policję".
- Tu jest albo jakaś wewnętrzna rozgrywka z kolosalnymi efektami, negatywnymi dla Polski, albo jest piramidalna głupota - krytykował lider Partii Demokratycznej.
Urbański o Sienkiewiczu mówił w superlatywach, określając go "znakomitym analitykiem i strategiem". - Wystawiam laurkę człowiekowi, który być może (...) został wystawiony - sugerował były minister i tłumaczył to tym, że m.in. szef resortu nie jest do końca "akceptowany w policji i przez część służb".
Andrzej Urbański odniósł się również do Jarosława Kaczyńskiego, który Święto Niepodległości świętował w Krakowie. - Instynkt nie zawiódł przywódcę instytucji, który odciął się od niechcianego kontekstu, nie dał się sprowokować i nie można powiedzieć, że autorem tego wszystkiego jest Jarosław Kaczyński. Nie - autorem jest władza - podsumował.
Autor: aj//bgr / Źródło: TVN24, tvn24.pl