W okolicach miejsca, gdzie w piątek wykoleił się pociąg relacji Warszawa-Katowice, już raz doszło do katastrofy kolejowej. W październiku 1962 roku w miejscowości Jarosty, ok. 10 km. do Bab, zderzyły się dwa pociągi osobowe. Zginęły wtedy 34 osoby, a 67 zostało rannych.
Jak ocenia Stefan Gawlikowski, historyk, autor "Encyklopedii Kolei", była to "jedna z najtragiczniejszych katastrof w historii polskich kolei". Doszło do niej dokładnie 9 października 1962 roku.
Maszynista próbował hamować w ostatniej chwili, udało mu się zmniejszyć prędkość do 90 km/h. Niestety, doszło do wypadku. Wagony pociągów spiętrzyły się na wysokość kilku pięter. Przyczyną wypadku było pęknięcie szyny, wykonanej z wadliwego materiału, który nie wytrzymywał zmiany temperatur Stefan Gawlikowski
"Kilka pięter" wagonów
– Maszynista próbował hamować w ostatniej chwili, udało mu się zmniejszyć prędkość do 90 km/h. Niestety, doszło do wypadku. Wagony pociągów spiętrzyły się na wysokość kilku pięter. Przyczyną wypadku było pęknięcie szyny, wykonanej z wadliwego materiału, który nie wytrzymywał zmiany temperatur – mówi Stefan Gawlikowski.
Historyk podkreśla, że władze zaniżyły wówczas liczbę zabitych i rannych. - Tylko do szpitala w Piotrkowie Trybunalskim trafiło ponad 60 rannych, pozostałych poszkodowaych karetki rozwoziły do wszystkich większych miejscowości w okolicy – mówi Gawlikowski.
– Jednocześnie ten wypadek władze wykorzystały do zatuszowania innej katastrofy, która wydarzyła się tego samego dnia w Szczecinie, gdzie czołg wjechał w tłum podczas wojskowej defilady zabijając siedmioro dzieci - powiedział Gawlikowski.
Źródło: tvn24