- Model kamery, który nagrywa w bardzo dobrej rozdzielczości kosztuje ok. 300 zł. Nie jest to wielki wydatek, a bardzo duży pożytek - przekonywał na antenie TVN24 Cezary Niewiarowski, który sam postanowił nagrywać drogowych piratów.
Jak powiedział Niewiarowski, zdecydował się zainstalować kamerę, kiedy w ubiegłym roku był uczestnikiem aż trzech niebezpiecznych sytuacji na drodze z udziałem tirów, które mogły zakończyć się dla niego tragicznie.
- Wtedy nie miałem żadnych dowodów, nie mogłem ich gonić, ani wyciągnąć konsekwencji - zaznaczył Niewiarowski.
Ostatnio, dzięki kamerze w aucie, zarejestrował, jak jadący przed nim tir - na litewskich numerach rejestracyjnych - wyprzedzał na "trzeciego" na drodze w kierunku Białegostoku, zajeżdżając mu pas ruchu.
- Do końca redukowałem biegi i czekałem, co będzie dalej, tak aby mieć manewr do ucieczki - powiedział.
Dodał, że film z tego, jak kierowca tira łamie przepisy, przekaże teraz policji.
Niewielki wydatek
Niewiarowski przekonuje, że warto zainstalować w aucie kamerę, która może m.in. posłużyć jako dowód dla ubezpieczyciela, jeśli np. doszło do kolizji i ktoś ubiega się o odszkodowanie.
- Model, który nagrywa w bardzo dobrej rozdzielczości kosztuje ok. 300 zł. Nie jest to wielki wydatek, a duży pożytek - podkreślił.
Dodał, że jako mechanik samochodowy, zauważa modę na kamery w autach. - Coraz więcej aut, które trafiają do naprawy, jest wyposażonych w kamery - powiedział.
Policja przypomina, że film z wykroczeniem drogowym, umieszczony jedynie w internecie jest bezużyteczny. Jedynie zgłoszenie wykroczenia, może doprowadzić do ukarania sprawcy.
Autor: MAC/ ola/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24