- Jeżeli opozycja pogodzi się z faktem, że przegrała to głosowanie i ten kryzys, to oczywiście, że trzeba szukać dróg wyjścia z impasu - mówił w programie "Jeden na jeden" przewodniczący klubu PiS, Ryszard Terlecki.
- Opozycja wyraźnie widzi od dłuższego czasu, że nie ma szans wygrać wyborów, gdyby miało do nich dojść. Sfrustrowana faktem, że innych perspektyw niż trwanie do końca kadencji nie ma, próbuje zdestabilizować sytuację na tyle, żeby okazało się np. że rząd nie jest w stanie panować nad sytuacją w kraju - mówił Terlecki o trwającym od 16 grudnia kryzysie sejmowym. - Stąd takie z jednej strony trochę histeryczne, z drugiej nieco śmieszne pomysły jak okupacja sali sejmowej - dodał.
"Operetkowy pucz"
Ocenił też, że działania opozycji to "operetkowy pucz".
- Ale rzeczywiście w tę noc, kiedy gromadzono pod Sejmem zwolenników opozycji, kiedy wielką agresję wykazywano w atakach na posłów, na konwój samochodów pani premier, widać było, że to napięcie jest duże i że zwolennicy destabilizacji są gotowi na bardzo dużo - mówił.
- Spokojnie na to reagowaliśmy i dziś patrząc na to z perspektywy czasu widzimy, że udało się ten kryzys przejść najlepiej jak to możliwe. To znaczy, po prostu uchwaliliśmy budżet - powiedział. - Pomysł polityczny zastąpienia normalnych procedur demokratycznych rozróbą i łamaniem prawa się nie powiódł - zaznaczył.
Podkreślił też, że gdyby kamery znalazły się w środku Sali Kolumnowej, "to dziś mówiono by, że nieważne było głosowanie, bo dziennikarze mieszali się z posłami i trudno było policzyć".
"Różne rozwiązania są możliwe"
Mówiąc o możliwym rozwiązaniu konfliktu w Sejmie, Terlecki stwierdził, że "różne rozwiązania są możliwe". Pod warunkiem jednak, że opozycja uzna, iż "budżet i ustawa przeciw emeryturom ubeków zostały przyjęte zgodnie z prawem".
- Jeżeli pogodzi się z faktem, że przegrała to głosowanie i ten kryzys, to oczywiście, że trzeba szukać dróg wyjścia z impasu - dodał Terlecki. Stwierdził też, że trwają rozmowy z opozycją i myśli, że "ich efekt będzie taki, że opozycja otrzeźwieje i zabierze się do pracy, a nie będzie psuć prace parlamentu".
Ocenił, że nie ma żadnego powodu, aby rozwiązywać parlament. - Chcemy, żeby Sejm normalnie pracował i będziemy dążyć do tego, żeby tak się stało - powiedział.
Zapytany, czy jest możliwe, że 11 stycznia, kiedy ma się rozpocząć kolejne posiedzenie Sejmu, powstaną dwa parlamenty, odpowiedział, że "będzie parlament, bo mamy większość parlamentarną i myślę, że także posłowie z innych klubów będą uczestniczyć w tym posiedzeniu". - Jeżeli będzie grupa posłów, która nie będzie chciała uczestniczyć w pracach parlamentu to ona pozostanie poza parlamentem - dodał.
Stwierdził, że parlament będzie obradował tam, gdzie to będzie możliwe. - Jeżeli będzie to możliwe na sali plenarnej, to oczywiście tam, a jeżeli to okaże się niemożliwe, to na innej sali - wyjaśnił.
Autor: mart//plw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24