- Kampania Janusza Palikota była nielegalnie finansowana przez fikcyjne wpłaty studentów. Prokuratura ma na to dowody, ale „uwaliła” sprawę – twierdzi radny lubelskiej PO Dariusz Piątek w - nagranej bez jego wiedzy - rozmowie z „Gazetą Polską”. Samorządowiec zapewnia dziś, że tekst w tygodniku jest "zmanipulowany". Palikot będzie gościem dzisiejszej "Kropki nad i" TVN24.
Dariusz Piątek to wiceszef lubelskiej PO i miejski radny, obecnie skłócony z Palikotem. Jego rozmowę z dziennikarzem „Gazety Polskiej” z marca 2008 portal niezalezna.pl opublikował dopiero teraz. Przytaczamy fragmenty zachowując oryginalną pisownię:
- Palikot finansował swoją pierwszą kampanię w sposób nielegalny i to jest, to jest sto procent pewne. I prokuratura też się tym nie zajęła – mówił w marcu 2008 roku Piątek. Według niego, kampania kosztowała miliony, które poseł wyłożył z własnej kieszeni przez podstawionych studentów. Miał ich werbować jego asystent Krzysztof Łątka.
- Na kampanię można, jedna osoba może wpłacić tylko, wiadomo, tam dwanaście, trzynaście tysięcy. Skądś te kwoty musiały być. Te wpłaty były tak, że ten młody gówniarz wtedy szedł na deptak, patrzył, o ty na UMCS-ie studiujesz, znaczy z uczelni ktoś, nie? Tam masz konto gdzieś? Brał pieniądze. Szli do banku. Wpłacali i przelewali to na kampanię Palikota – mówił w nagranej rozmowie.
"Na Palikocie pejcz się skraca"
Zdaniem Piątka, który przedstawia się jako była prawa ręka lubelskiego posła, policja ma zeznania tych osób, ale sprawie prokuratura ukręciła łeb. - Oni się zabezpieczają. Oni mówią, że oni nie mają jeszcze dwóch świadków, których nie mogą złapać, albo jeszcze nie wezwali. Oni to mogą ciągnąć dwa trzy lata tak naprawdę, ale dlatego na Palikocie pejcz się skraca – uważa.
Radny twierdzi, że Palikot szybko zaprzyjaźnił się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim i dlatego „prokuratura go nie rusza”.
Piątek: Rozmowa zmanipulowana
Ponadto do listy grzechów polityka PO Piątek dopisał „nieczyste sumienie odnośnie prywatyzacji Polmosu”, o czym „wszyscy w Lublinie wiedzą” - On mógłby zostać prezydentem. Tylko, że on nie chciał, bo on straciłby immunitet, bo jemu immunitet jest potrzebny - ocenił.
Janusz Palikot nie odbiera telefonu. A Dariusz Piątek, w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” stwierdził, że niektórych sformułowań sobie nie przypomina, tekst jest „zmanipulowany”, a on naradzi się z prawnikami, co z nim zrobić.
Na kampanię można, jedna osoba może wpłacić tylko, wiadomo, tam dwanaście, trzynaście tysięcy. Skądś te kwoty musiały być. Te wpłaty były tak, że ten młody gówniarz wtedy szedł na deptak, patrzył, o ty na UMCS-ie studiujesz, znaczy z uczelni ktoś, nie? Tam masz konto gdzieś? Brał pieniądze. Szli do banku. Wpłacali i przelewali to na kampanię Palikota Piątek
Dziennik podaje także, iż "autor nagrania twierdzi, że lubelski radny chętnie i bez żadnych warunków opowiadał mu o Palikocie".
Kontrowersyjna kampania wyborcza
Kontrowersje wokół kampanii wyborczej Palikota nie są nowe. Postępowanie w tej sprawie prowadziła prokuratura w Radomiu. Śledczy ustalili, że wśród darczyńców było kilkunastu studentów, którzy wpłacili po kilkanaście tysięcy złotych. Część z nich, jak pisała „Rzeczpospolita”, obecnie pracuje w urzędach kierowanych przez Platformę. W sumie kilkadziesiąt osób złożyło się na sumę ponad 856 tys. zł. Pod koniec lutego jednak śledztwo umorzono z powodu przedawnienia zarzutów.
Premier wierzy swojemu posłowi
Premier murem stanął za Palikotem. - Odrzucam wszelkie tego typu zarzuty, to hipokryzja. Wszystkie sprawozdania dotyczące kampanii są jawne co do złotówki - przekonywał. Sam poseł bronił się w „Kropce nad i” zapewniając, że „wszystkie wpłaty zostały dokonane zgodnie z prawem”.
- Emeryt wyciągnął 20 tysięcy? Być może dostał to od swoich dzieci, które nie chciały tego robić z różnych powodów. Poprosiły ojca, matkę, czy właśnie dziecko, żeby dokonał tej wpłaty, skoro tak kocha Palikota – wyjaśniał. Naciskany dodał, że gdyby – hipotetycznie – dawał podstawionym ludziom pieniądze, by wpłacali na jego kampanię, nie widziałby w tym nic złego. – Mogę dać pieniądze komu chcę – mówił poseł, podkreślając że przecież te pieniądze nie zostały nikomu ukradzione.
Źródło: niezalezna.pl, "Gazeta Polska"