- Nigdy nie miałem poczucia, że sprawa byłego ministra sportu Tomasza Lipca ma być "skręcona" - powiedział przed komisją śledczą szef CBA Mariusz Kamiński. Z jego zeznań wynikało jednak, że prokuratorzy rzeczywiście zwlekali z zarzutami m.in. wobec min. Lipca.
Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którego premier w związku z zeznaniami przed komisją śledczą zwolnił z tajemnicy państwowej i służbowej, szczegółowo przedstawił posłom kalendarz działań funkcjonariuszy CBA i prokuratury ws. korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu. Przedstawiał też chronologię wydarzeń związanych zatrzymaniem byłego ministra sportu Tomasza Lipca (do sądu skierowano już przeciwko niemu akt oskarżenia).
Sejmowa komisja bada, czy nie było nacisków, by do zatrzymania doszło dopiero po październikowych wyborach parlamentarnych. Według doniesień medialnych szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Elżbieta Janicka miała spowodować takie właśnie przesunięcie akcji.
Zatrzymanie opóźniane z dnia na dzień
Mariusz Kamiński przyznał, że początkowo do zatrzymania Lipca miało dojść 12 października ub. roku. Według jego słów, takie właśnie były ustalenia między CBA a Prokuraturą Okręgową w Warszawie. Ale z dnia na dzień – jak zeznał Kamiński – śledczy przesuwali datę sformułowania zarzutów i wydania nakazu zatrzymania (z 12 na 15 października, z 15 na 16 października). - 16 października powiedziano funkcjonariuszom, że do zatrzymań dojdzie po wyborach - powiedział szef CBA.
– Byłem tym zaskoczony. Zależało nam, żeby zachowywać dynamiczny ciąg wydarzeń i zaskoczyć przeciwnika – mówił posłom Kamiński. Przyznał, że poprosił o spotkanie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę. – Chciałem zapytać, skąd ten paraliż decyzyjny, ale w związku z kampanią wyborczą do spotkania nie doszło – zeznał szef CBA.
Poinformował również, że kontaktował się z szefową Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która jego zdaniem nie miała orientacji w szczegółach śledztwa i poprosiła CBA o analizę.
Po raz kolejny funkcjonariusze CBA - jak zeznał Kamiński - przybyli do prokuratury 21 października ub., ale ponownie usłyszeli, że nie ma nakazów zatrzymania (oprócz byłego ministra sportu miały być zatrzymane inne osoby).
W dniu 23 października ub. dowiedzieli się, że nakazy będą przygotowane na kolejny dzień. 24 października otrzymali dwa nakazy zatrzymania: Arkadiusza Ż, i Tomasza Lipca, z datą 25 października.
Jak zdymisjonowano ministra sportu
Kamiński zapewnił, że mimo różnicy zdań między CBA a prokuraturą oraz przesuwania terminu zatrzymania byłego ministra sportu, nigdy nie miał poczucia, że sprawa Lipca "miała być skręcona". Podkreślił również, że nikt nie namawiał go do opóźnień w sprawie zatrzymania Tomasza Lipca. - Absolutnie nic takiego nie miało miejsca - powiedział Kamiński.
Pytany przez posłów z komisji, czy informował kogoś o postępach w śledztwie odpowiedział: - Po zatrzymaniu dyrektorów COS: Tadeusza M. i Krzysztofa S., którzy złożyli niezwykle ważne i interesujące wyjaśnienia świadczące, że w proceder korupcyjny może być zamieszany członek rządu, poinformowałem o tym premiera mojego rządu.
Dodał, że według niego w oparciu o te informacje premier Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zdymisjonowaniu Lipca. Minister podał się do dymisji 9 lipca ubiegłego roku.
"Lipiec u mnie interweniował"
Szef CBA potwierdził przed komisją, że minister sportu Tomasz Lipiec interweniował u niego w sprawie zatrzymań w Centralnym Ośrodku Sportu. - Domyślałem się, że pan Lipiec chce wybadać, czy zatrzymane osoby składają wyjaśnienia obciążające jego osobę - ocenił Kamiński. Uznał wtedy, iż odmowa spotkania byłyby potwierdzeniem, że są takie zeznania.
Kamiński spotkał się z Lipcem w siedzibie CBA. Jak zeznał, rozmowa trwała około 10 minut. - Lipiec poinformował mnie, że jest zaskoczony działaniami CBA, gdyż - jak twierdził - jest w kontakcie z ABW, z którą miał wymieniać informacje na temat korupcji. To była moja jedyna rozmowa z nim - zapewnił Kamiński.
Szef CBA zaprzeczył doniesieniom medialnym, jakoby miał powiedzieć Lipcowi na tym spotkaniu, żeby "cieszył się, że zatrzymano dyrektorów COS na dole, a nie na górze" - bo zatrzymano ich na dziedzińcu ministerstwa sportu. - To absurd - podsumował.
Kamiński zaprzeczył także, by w zabezpieczonym przez CBA laptopie dyrektora COS Tadeusza M. znajdował się dokument zawierający schemat wyprowadzania pieniędzy na rzecz PiS z "przekrętów" dotyczących inwestycji w infrastrukturę sportową - według mediów miano w ten sposób wyprowadzić 100 mln zł. - Twardy dysk z tego komputera znajduje się teraz w prokuraturze - poinformował Kamiński.
Nie utrącić walki z korupcją
Wcześniej szef Centralnego Biura Śledczego zaapelował do komisji o odpowiedzialność, umiar, rozsądek i zważanie na konsekwencje działań komisji z punktu widzenia walki z korupcją na szczytach władzy.
Szef CBA stwierdził, konsekwencje działań komisji z punktu widzenia zwalczania korupcji są bardzo dramatyczne. - Jest to bardzo jasny sygnał dla funkcjonariuszy: nie ruszajcie ludzi ze świecznika, nie ruszajcie ludzi stanowiących elitę biznesową i polityczną tego kraju, niezależnie od tego, jak odważne i rzetelne były wasze działania, będziecie mieli kłopot, prędzej czy później staniecie przed komisją śledczą i będziecie się tłumaczyć, że nie jesteście przestępcami - mówił Kamiński.
Przesłuchanie szefa CBA na wtorkowym jawnym posiedzeniu komisji ds. nacisków trwało ponad 3,5 godziny.
Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24