Emocje, agresja i konfrontacja - tak PO i SLD oceniły ostre słowa Lecha Kaczyńskiego wypowiedziane na wiecu w Tbilisi. W obronie prezydenta stanęło PiS. Zdaniem Aleksandra Szczygły, wystąpienie Lecha Kaczyńskiego trafnie "opisywało rzeczywistość" i nie było w nim nic nagannego.
Nie znajduję w wypowiedzi prezydenta niczego, co byłoby nie do przyjęcia, naganne. Wręcz przeciwnie, prezydent opisał w swoim wystąpieniu rzeczywistość, która zastała nas, po części zaskoczyła po latach 90., gdy wszyscy myśleli, że mamy za sobą zimną wojnę i imperialne ciągoty Rosji. Aleksander Szczygło
"Dbamy o bezpieczeństwo energetyczne"
Jak przekonywał, "Polska stojąc u boku Gruzji również dba o własne bezpieczeństwo energetyczne". Szczygło podkreślił, że jedyny rurociąg, który nie leży w strefie wpływów rosyjskich to rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan. - Niepozwolenie na to, by Rosja miała wszystkie przepływowe rurociągi pod swoją kontrolą to jeden z elementów bezpieczeństwa energetycznego Polski - powiedział Szczygło.
Co powiedział prezydent i jak go oceniono w kraju
Lech Kaczyński mówił na wiecu w stolicy Gruzji, że prezydenci (Polski, Litwy, Estonii, i Ukrainy) przyjechali tam, by podjąć walkę. Polski prezydent powiedział, że "po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi (Rosja) pokazali twarz, którą znamy od setek lat". - Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! - podkreślił prezydent.
Zdaniem szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego wystąpienie prezydenta na wiecu w Tbilisi było nadmiernie emocjonalne i "nacechowane elementami konfrontacji". Z kolei według Jerzego Szmajdzińskiego (SLD) wystąpienie prezydenta było "przemówieniem wojennym, agresywnym i nawoływało do walki w sytuacji, kiedy Gruzini myśleli i myślą o pokoju".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24