- Polscy policjanci w porównaniu do kolegów z Europy bardzo rzadko oddają strzały do uciekających samochodów - stwierdził na antenie TVN24 Dariusz Loranty, były negocjator policyjny. - Strzał jest absolutnie ostatecznością - oświadczył.
Ekspert komentował na antenie TVN24 śmiertelne postrzelenie kierowcy przez policjanta w czasie kontroli drogowej.
Jak poinformowała prokuratura, 22-letni mężczyzna nie zatrzymał się i potrącił funkcjonariusza.
"Strzał był oddany w kierunku samochodu"
Loranty powiedział, że należy pamiętać, że "jest to sytuacja dynamiczna i nie ma możliwości, strzelając do samochodu, strzelać precyzyjnie". - Z całą pewnością strzał był oddany w kierunku samochodu - oświadczył. Podkreślił, że badania balistyczne określą, jak strzelał policjant.
Loranty podkreślił, że ostatnio ustawą zmieniono w Polsce środki przymusu bezpośredniego, umożliwiając policji - jak przekonywał - oddanie strzału wobec uciekającego samochodu.
"Strzał jest absolutnie ostatecznością"
Były negocjator policyjny pytany, czy nie lepszą opcją byłby policyjny pościg, stwierdził, że "świetnie wyglądają one na amerykańskich filmach akcji", a w rzeczywistości są bardzo niebezpiecznie nie tylko dla policjantów i uciekającego, ale także dla postronnych osób.
Podkreślił, że na wyciągnięcie broni polscy policjanci decydują się bardzo rzadko. - W Polsce jest kilkanaście strzałów [rocznie - red.] do osoby uciekającej samochodem, mimo że wcześniej zaatakowała tymże samochodem policjanta. Gdybyśmy to porównali do Francji, do Włoch, to tam jest roczny rząd strzałów na poziomie kilku tysięcy - podkreślił.
I dodał: - Strzał jest absolutnie ostatecznością.
Autor: pk/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24