Z jednej strony strajkujący w Krakowie nauczyciele z Solidarności, z drugiej zapowiadający ogólnopolski strajk Związek Nauczycielstwa Polskiego. Na razie obie centrale związkowe mówią o jedności. Ale niektórzy politycy opozycji sugerują, że stojąca z reguły za rządem Solidarność szybko dogada się z władzą, dając jej pretekst do ogłoszenia sukcesu przed wyborami. Była minister edukacji Krystyna Szumilas twierdzi, że PiS celowo "chce podzielić środowisko na ten lepszy i gorszy sort". Materiał magazynu "Polska i Świat".
Liceum, w którym do 2015 roku uczyła niemieckiego pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, przyozdobione jest dwiema flagami strajkujących centrali związkowych.
Związek Nauczycielstwa Polskiego prowadzi referendum strajkowe i przygotowuje się do strajku ogólnokrajowego od 8 kwietnia. Solidarność strajkuje w Krakowie od niemal dwóch tygodni. - Rozmawiamy z rządem, ale to nie znaczy, że zakończymy protest - powiedziała Olga Zielińska z Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".
Dwie największe centrale związkowe walczą zasadniczo o to samo - o podwyżki płac. Różne są żądania co do dochodzenia do wymaganego poziomu płac.
Ryszard Proksa, przewodniczący nauczycielskiej Solidarności zapowiedział, że w poniedziałek protest prowadzony w małopolskim kuratorium będzie zaostrzony. - W związku z tym, że zgłosiło się parę osób, będzie to strajk głodowy - powiedział.
"Powinno się usiąść i rozmawiać"
To może być problem dla Prawa i Sprawiedliwości, bo dotychczas Solidarność wiele poczynań rządu PiS popierała. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego cieszy się, że ma w Solidarności sojusznika, choć nie zazdrości położenia.
- Pewnym balastem, który obciąża Solidarność, jest fakt, że oni sprawowali taki parasol ochronny nad reformami minister Zalewskiej, która zrujnowała oświatę - ocenił Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Z drugiej strony rząd za tę pomoc się odwdzięcza. Prowadzi dialog z Solidarnością, a jej przewodniczący gości w siedzibie partii na zamkniętych rozmowach. Piotr Duda poinformował, że w rozmowach ze sztabem protestacyjnym uczestniczył premier Mateusz Morawiecki, prezes Jarosław Kaczyński, minister Joachim Brudziński, minister Elżbieta Rafalska i minister Anna Zalewska.
Dla ZNP i jej szefa politycy partii rządzącej mają tylko zapowiedzi rozmów. Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska stwierdziła, że "jeżeli to faktycznie nie jest spór polityczny ze strony pana Broniarza, to powinno się usiąść i rozmawiać".
"Zagrywka polityczna"
Związek Nauczycielstwa Polskiego ostatni raz spotkał się z minister edukacji narodowej trzy miesiące temu, w styczniu, a kolejne spotkanie odsunięto na 25 marca.
Zdaniem byłej minister edukacji w rządzie PO-PSL Krystyny Szumilas, "PiS chce wypróbować swoją starą metodę, czyli podzielić środowisko". - Chce podzielić środowisko na ten lepszy i gorszy sort. To widać od samego początku. Pani Anna Zalewska chętnie rozmawia z Solidarnością, natomiast na ZNP rzuca gromy - skomentowała Szumilas.
Politycy opozycji w kontekście Solidarności mają różne obawy.
- Gdyby to rzeczywiście była zagrywka polityczna, że oto wchodzą do strajku po to tylko, żeby za dwa-trzy tygodnie się dogadać i ogłosić, że problem jest załatwiony, myślę, że Solidarność mogłaby na tym dużo stracić - ocenił Piotr Apel z Kukiz'15.
"To dla mnie nie ma znaczenia"
Inaczej widzi to jednak szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Jeżeli Solidarność dogada się z rządem i spełni to także nasze oczekiwania, czyli setek tysięcy nauczycieli, którzy poparli protest związku, to dla mnie nie ma znaczenia, kto doprowadzi do tego, że w edukacji będzie lepiej - ocenił Broniarz.
25 marca dobiega końca referendum strajkowe nauczycieli zrzeszonych w ZNP. Według szacunków jest ich około 220 tysięcy. Nauczycielska Solidarność liczy 5 razy mniej członków.
Autor: asty / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24