Trudno mówić o populistycznym postulacie, kiedy pensja zasadnicza nauczyciela początkującego wzrosłaby z 1800 złotych netto do 2800 złotych netto - oceniła w TVN24 rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis. Odniosła się w ten sposób do słów prezydenta Andrzeja Dudy, który mówił o "populistycznych" postulatach protestujących nauczycieli. Dodała, że "najprawdopodobniej strajk odbędzie się także w liceum pierwszej damy".
W środę wieczorem premier Mateusz Morawiecki spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie postulatów nauczycieli, którzy domagają się 1000 złotych podwyżki. Wcześniej był w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. Niewykluczone, że rozmawiał o tym również z Jarosławem Kaczyńskim.
"Chcemy do tych rozmów przystąpić"
O tym, czego środowiska nauczycielskie oczekują po tych spotkaniach, mówiła we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis. - Oczekiwania są duże - podkreśliła. Jak oceniła, "jest to dostrzeżenie problemu, o którym mówią pracownicy oświaty tak naprawdę od trzech lat". - Do tej pory, od czasu ogłoszenia przez ZNP terminu strajku, czyli od siedemnastu dni, tym problemem byli dla strony rządzącej sami nauczyciele - zaznaczyła.
Kaszulanis mówiła, że w ciągu tych siedemnastu dni nie było "żadnej reakcji ani ze strony rządu, ani ze strony pani minister edukacji narodowej". - Nikt nas na te rozmowy nie zaprosił, ani nawet nie wysłał sygnału o chęci spotkania się - kontynuowała.
- Po to ten strajk został ogłoszony z 35-dniowym wyprzedzeniem, abyśmy mogli rozmawiać o tych żądaniach, oczekiwaniach i postulatach środowiska oświatowego - podkreśliła. - Jesteśmy w stanie rozmawiać i chcemy do tych rozmów przystąpić - dodała.
"Tym mediatorem mógłby być pan prezydent"
Pytana, czy mediatorem w rozmowach pomiędzy stroną rządową a związkowcami mógłby być na przykład prezydent, Kaszulanis odpowiedziała twierdząco. - Chcielibyśmy, aby znalazł się taki mediator, tym mediatorem mógłby być pan prezydent - przyznała.
Rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego przypomniała, że pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda sama jest nauczycielką. - Pewnie doskonale wie, ile zarabiają nauczyciele, do niedawna sama otrzymywała nauczycielką pensję - zauważyła.
"To nie jest populizm"
Kaszulanis odniosła się także do słów prezydenta, który określił żądania nauczycieli mianem "populistycznych". Chodzi o słowa Andrzeja Dudy o tym, "że nie da się w szybkim tempie, krótkim terminie podnieść wynagrodzenia od razu o tysiąc złotych". - Obawiam się, że ten postulat ma charakter, niestety, bardzo mocno polityczny i populistyczny, ale wierzę w to, że w perspektywie da się je podnieść w rozsądny sposób w rozsądnym terminie - mówił Andrzej Duda.
- Trudno mówić o populistycznym postulacie, kiedy pensja zasadnicza nauczyciela początkującego wzrosłaby z 1800 złotych netto do 2800 złotych netto - odpowiedziała rzeczniczka ZNP. Jak dodała, "to nie jest populizm, to są realne pieniądze pozwalające młodym ludziom na utrzymanie się tuż po studiach i na pracę w szkole, bo dzisiaj na pracę w szkole ich po prostu nie stać".
"Protest całego środowiska"
Magdalena Kaszulanis odniosła się także do słów wicemarszałka Senatu Adama Bielana, który w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl sugerował, że decyzje ZNP o strajku nauczycieli były konsultowane z Platformą Obywatelską. - Nieprawda, niczego nie konsultujemy, naszym ciałem kolegialnym jest zarząd główny, który zbiera się co kilka miesięcy i podejmuje decyzje - wyjaśniała.
Podkreśliła, że ZNP jest "organizacją, która podejmuje decyzje tylko we własnym gronie".
- Nie chcielibyśmy, aby ten protest, który jest dzisiaj protestem całego środowiska, nie tylko Związku Nauczycielstwa Polskiego, był wpisywany w kontekst polityczny - dodała.
"Najprawdopodobniej strajk odbędzie się w liceum pierwszej damy"
Kaszulanis oceniła, że "dzisiaj poparcie dla strajku wśród nauczycieli jest olbrzymie". - Codziennie dzwonią do nas kolejne szkoły i przedszkola, prosząc, aby ten spór można było przeprowadzić na terenie ich placówki - poinformowała.
Dodała, że w strajku nauczycieli mają zamiar wziąć udział "dwie bardzo charakterystyczne szkoły w ostatnim czasie". Wymieniła tu XIII Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie i II Liceum Ogólnokształcące w Krakowie. Wskazywała, że w liceum w Szczecinie dyrektorem był obecny wiceminister edukacji Maciej Kopeć, a w krakowskim liceum do niedawna uczyła jeszcze pierwsza dama.
- Nauczyciele i pracownicy z tychże szkół również chcą strajkować - przekazała rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Najprawdopodobniej strajk odbędzie się w liceum pierwszej damy, a także w liceum pana ministra - dodała.
"Za niewykonywanie pracy nie należy się wynagrodzenie"
Magdalena Kaszulanis pytana była, czy to prawda, że część nauczycieli w szkołach, które opowiedziały się za protestem, dostaje informacje od dyrekcji tych szkół, że w związku ze strajkiem będą obniżane im wynagrodzenia. Tłumaczyła, że "zgodnie z prawem za niewykonywanie pracy nie należy się wynagrodzenie". - Nie wszystkie samorządy w 2017 roku, kiedy również był strajk (...) z tego prawa nie skorzystały - powiedziała, przypominając poprzedni protest nauczycieli.
Zapowiadany strajk nauczycieli
Od 5 marca trwa referendum strajkowe zorganizowane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w ramach prowadzonego sporu zbiorowego. Potrwa do 25 marca. Odbywa się we wszystkich szkołach i placówkach, z którymi w ramach sporu zbiorowego zakończono etap mediacji, nie osiągając porozumienia co do żądania podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o tysiąc złotych.
Jeśli taka będzie - wyrażona w referendum - wola większości, strajk ma się rozpocząć 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może się zbiec z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma się odbyć egzamin gimnazjalny, a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasistów. Matury mają się rozpocząć 6 maja.
We wtorek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i tvn24.pl prezes ZNP Sławomir Broniarz powiedział, że jeśli nic się nie wydarzy, to ma nadzieję, że do strajku przystąpi 85 do 90 proc. szkół. Dodał, że w strajku może uczestniczyć około 80-90 proc. nauczycieli.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24