W piątek o godzinie 8 ruszają rozmowy ostatniej szansy pomiędzy rządem a nauczycielskimi związkami. Wicepremier Beata Szydło ma przedstawić nowe propozycje, ale nauczyciele zamiast kolejnego pakietu oczekują podwyżek. Jeśli rząd nie dogada się z nauczycielami, strajk rozpocznie się w poniedziałek. Widmo zagrożonych egzaminów prawie miliona uczniów wciąż istnieje. Minister edukacji twierdzi, że wszystko ma pod kontrolą. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
W środę, 10 kwietnia we wszystkich gimnazjach w Polsce powinny się zacząć egzaminy. Ani dyrekcja, ani nauczyciele, ani przede wszystkim uczniowie nie wiedzą, czy się odbędą.
Wciąż brak przełomu w rozmowach między nauczycielami i rządem. Jeśli w poniedziałek ruszy strajk, między innymi w Gimnazjum numer 11 w Warszawie egzaminów nie będzie. - Ja po prostu nie mam ludzi, którymi mogłabym obsadzić komisje - powiedziała dyrektorka Monika Kalata.
Do obsadzenia komisji egzaminacyjnych tylko w tej szkole potrzeba 40 osób, a do strajku przystąpili niemal wszyscy nauczyciele. Nie będzie więc komu egzaminować, mimo obietnic rządu, że egzaminy się odbędą.
Rozporządzenie minister "łamie ustawę, kodeks pracy i kartę nauczyciela"
- Jestem przekonana, że egzaminy się odbędą - uspokajała rodziców minister edukacji narodowej Anna Zalewska w "Porannej rozmowie Piaseckiego" w TVN24. - Jesteśmy przygotowani do tego, żeby te egzaminy przeprowadzić - powiedziała w Sejmie wiceminister edukacji Marzena Machałek.
Pomóc ma rozporządzenie minister Anny Zalewskiej, dzięki któremu dyrektor szkoły do komisji nadzorującej sprawdzian może powołać osobę spoza szkoły. Wystarczy, że taka osoba ma uprawnienia pedagogiczne. Ale to, co ministerstwo przedstawia jako cudowne remedium, zdaniem samorządów i związkowców nie ma szansy zadziałać.
- Kto za te osoby zapłaci i na jakich zasadach te osoby mogą być zatrudnione? Dyrektorzy nie mają w swoich planach finansowych takich pozycji - zwraca uwagę wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela.
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, zwraca uwagę, że rozporządzenie minister "łamie przede wszystkim ustawę o prawie oświatowym, przyjętą przez ten parlament". - Łamie również kodeks pracy i Kartę Nauczyciela - dodaje.
"Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?"
Te i inne wątpliwości próbowali w czwartek rozwiać posłowie, ale ani na porannej komisji edukacji, ani na posiedzeniu plenarnym i na kolejnym posiedzeniu komisji po południu Anna Zalewska się nie pojawiła. Pytań posłów słuchali jej zastępcy.
- Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Czemu nauczyciele pierwszy raz od 25 lat zdecydowali się na tak drastyczny krok - pytała Krystyna Szumilas, była minister edukacji za rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Gdyby nie deforma edukacji, nie byłoby tej sytuacji - skomentowała Elżbieta Gapińska z PO.
"Mamy oczywiście przygotowane propozycje"
Rządzący odpowiadają, że jeszcze nie wszystko stracone. W piątek odbędą się rozmowy ostatniej szansy i być może do strajku nie dojdzie.
- Mamy oczywiście przygotowane propozycje. Pani premier Beata Szydło je przedstawi - zapowiedziała minister Elżbieta Rafalska z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Protest w przyszłym tygodniu może zagrozić egzaminom gimnazjalnym. Jeśli się przedłuży, to pod znakiem zapytania mogą stanąć też egzaminy ósmoklasisty, a nawet matury. Szydło apelowała, żeby nauczyciele zawiesili strajk na czas egzaminów, ale jej prośba nie spotkała się z akceptacją związków.
Łącznie do egzaminów ósmoklasisty, gimnazjalnego i maturalnego ma w tym roku przystąpić około milion uczniów.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24