Pytania dotyczące rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza należy zadawać szefowi tego resortu Antoniemu Macierewiczowi. Klub PiS ani prezes partii Jarosław Kaczyński nie mają wpływu na politykę kadrową w danym urzędzie - podkreśliła w poniedziałek Beata Mazurek (PiS).
Szef MON, pytany o losy rzecznika prasowego resortu, powiedział w poniedziałek, że jest on pracownikiem MON i wykorzystuje urlop. Dodał, że jego obowiązki jako rzecznika przejęło biuro prasowe, a jako szefa gabinetu politycznego - Krzysztof Łączyński. Rzeczniczka PiS pytana na briefingu w Sejmie, czy jest zdziwiona sytuacją dotyczącą Bartłomieja Misiewicza odparła, że "Polityka kadrowa poszczególnych ministerstw jest poza działaniem klubu parlamentarnego PiS". Posłanka była też pytana o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który tygodnikowi "Do Rzeczy" powiedział, że Misiewicz to "wizerunkowy problem". - Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi. (...) Na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody – mówił lider Prawa i Sprawiedliwości.
Sprawa Misiewicza
Dziennikarze pytali, czy zdaniem Mazurek decyzja szefa MON dotycząca Misiewicza oznacza, że minister obrony "stawia się" prezesowi PiS. - Prezes Jarosław Kaczyński nie ma wpływu na politykę kadrową i nie może brać odpowiedzialności za to kto jest, a kto nie jest zatrudniony w danym urzędzie. Z tego co pamiętam, powiedział też, że z niektórych zachowań Bartłomieja Misiewicza robi się widły, bo czy nie może on iść do pubu? Może, pytanie jest tylko, czy może tak czy inaczej się zachować - powiedziała Mazurek. Dodała, że zachęca by pytania ws. Misiewicza zadawać szefowi MON. Dopytywana o jej własną ocenę sytuacji Mazurek powiedziała: "mamy dobry program, wypadki przy realizacji tego programu się zdarzają, trzeba umieć wyciągać wnioski". Macierewicz w poniedziałek zapowiedział skierowanie do prokuratury zawiadomienia ws. działań na szkodę MON m.in. w związku z rozpowszechnianiem nieprawdy. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o sfałszowanie konta urzędnika na portalu społecznościowym i "realizowanie działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON".
Zdecyduje Macierewicz
W poniedziałek premier Beata Szydło, pytana o doniesienia na temat odwołania rzecznika MON, powiedziała, że "jest to kompetencja ministra obrony narodowej". W sobotę rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział, że premier Beata Szydło rozmawiała o Misiewiczu z szefem MON. - Pan minister wie, co zrobić w tej sprawie, są określone ustalenia. Czekamy. Tutaj akurat polityka kadrowa, jeśli chodzi o ministerstwa, leży po stronie szefów tych resortów - dodał rzecznik. W piątek poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez rzecznika MON . Sprawa dotyczy artykułu opublikowanego w ub. tygodniu przez dziennik "Fakt". Gazeta podała, że Bartłomiej Misiewicz miał wykorzystać służbowe auto, żeby pojechać na imprezę w jednym z białostockich klubów. Według publikacji prasowych, 19 stycznia 2017 r., rzecznik MON miał przyjechać "luksusowym BMW" przed jeden z klubów w centrum Białegostoku, w którym potem się bawił. Misiewicz miał przyjechać do klubu limuzyną, mimo że hotel, w którym mieszkał, znajduje się kilkaset metrów od klubu.
Autor: mw/sk / Źródło: PAP