Zdaniem byłych szefów służb specjalnych, CBA nie miało obowiązku ostrzegać Andrzeja Leppera o podejrzanych osobnikach z jego otoczenia. Informacje przekazują "po uważaniu" - informuje "Dziennik".
Gazeta przypomina, że zdymisjonowany Lepper oskarża służby specjalne i ministra koordynatora Zbigniewa Wassermanna o to, że nie został ostrzeżony przed Piotrem R. Lepper podkreśla, że ochrona należy mu się na podstawie konstytucji. - Ochrona kontrwywiadowcza nie polega na informowaniu urzędników państwowych o toczonych śledztwach czy działaniach operacyjnych - przytacza gazeta wypowiedź rzecznika koordynatora ds. służb specjalnych Krzysztofa Łapińskiego.
Lepper przypomniał również, że w innej sytuacji był uprzedzony przez Wassermanna, że dana osoba znajduje się w kręgu zainteresowania służb.
Według "Dziennika" ani CBA, ani żadne inne służby nie miały obowiązku, ani nawet prawa, informować go o swoich operacyjnych ustaleniach na temat jego współpracownika. Dlaczego więc raz Leppera ostrzegano, a raz nie? Okazuje się, że nie ma żadnych przepisów, które określałyby, w jakich okolicznościach politycy mają być przez służby uprzedzani, co powoduje, że szefowie służb i nadzorujący je ministrowie robią to według własnej oceny.
- Osobiście ostrzegłem kiedyś premiera Józefa Oleksego przed kontaktami z przedstawicielem rosyjskiego wywiadu - wspomina w "Dzienniku" były szef UOP Gromosław Czempiński. Jego zdaniem, jeśli polityk nie zdaje sobie sprawy z prawdziwej roli człowieka, który pojawia się w jego otoczeniu, to powinno się go ostrzec. Generał uważa, że powinno się ostrzec przynajmniej raz każdego członka rządu, który ma dostęp do tajemnic, jeśli w jego otoczeniu pojawia się jakiś podejrzany typ.
Także były szef Centralnego Biura Śledczego Adam Rapacki uważa, że należałoby ustalić zasady ostrzegania polityków, bo na razie panuje wolna amerykanka. - Premiera czy prezydenta BOR i ABW czasem informują. Inni politycy są jednak poza obiegiem takich wiadomości - mówi "Dziennikowi". Wspomina on historię, gdy CBŚ pracowało nad przestępcą, który w Sejmie czuł się jak u siebie. - A my nie mogliśmy tego posłom powiedzieć, nie łamiąc prawa - opowiada.
Były szef UOP i Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski twierdzi, że w sprawie przekazywania informacji politykom o zagrożeniach nie ma jasnej reguły ani pisemnych instrukcji. - Na pewno CBA nie miało obowiązku informowania Leppera, bo nie na tym polega ochrona kontrwywiadowcza - ocenia. Zdaniem Siemiątkowskiego, nie jest też wykluczone, że minister Wassermann, zdradzając Lepperowi informacje o ustaleniach ABW o ludziach ze spółki mięsnej, mógł złamać prawo i ujawnić tajemnicę państwową. Jest też możliwe, że to Lepper złamał tajemnicę, ujawniając na jednej z konferencji nazwę tej spółki.
ABW i minister koordynator tłumaczą, że ochrona kontrwywiadowcza polega m.in. na ostrzeganiu przed szpiegami, a nie uprzedzaniu o przestępcach. Ale to, czy któryś minister lub inny urzędnik zostanie uprzedzony, czy nie o agentach w swoim otoczeniu, też zależy wyłącznie od dobrej woli służb i nadzorujących je polityków - czytamy w "Dzienniku".
Źródło: PAP, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24