Słowacy mają dość niedźwiedzi, które atakują ludzi. Starają się o odstrzał na szerszą skalę - co nazywają "załatwieniem problemu niedźwiedzi". Na celowniku będą tylko słowackie zwierzęta, ale skąd pewność, że kula nie trafi polskiego, znajdującego się pod ochroną niedźwiedzia, który zawędrował na drugą stronę Tatr?
Strach przed niedźwiedziami odżył po słowackiej stronie po tym, jak jeden z nich zaatakował w piątek pracownika stacji narciarskiej przy Skalnym Stawie koło Tatrzańskiej Łomnicy w słowackich Tatrach. Mężczyzna wyszedł z tego spotkania mocno poturbowany. - Pacjent trafił tu z pogryzieniem lewej ręki i zadrapaniami lewej strony ciała. Jest w stanie stabilnym - uspokaja Jaroslav Weissensteiner ze szpitala w Popradzie.
Pod flintę
Burmistrz miasta Wysokie Tatry, Jan Mokosz, wydał już zgodę, by niedźwiedzia zastrzelić. Ale Słowacy skarżą się, że nie tylko ten jeden jest niebezpieczny. - W Wysokich Tatrach mamy wielki problem z niedźwiedziami. Codziennie dzwonią do nas ludzie z sygnałem, że spotkali niedźwiedzia - mówi Josef Stefaniak, zastępca naczelnika straży miejskiej w Wysokich Tatrach.
Dlatego burmistrz miasta wysłał do ministra środowiska prośbę "o szybkie załatwienie problemu niedźwiedzi". To oznacza między innymi odstrzał.
Bo się rozmnożyły
Słowacy bazują na rachunkach myśliwych, a ci podają, że na Słowacji mieszka 800 niedźwiedzi. Twierdzą, iż tak je chronili, że aż się za bardzo rozmnożyły. Radą na niebezpieczne niedźwiedzie ma być zmniejszenie ich populacji.
Ale polscy przyrodnicy zwracają uwagę, że Słowacy są sobie sami winni - nie zabezpieczając odpadków zachęcają do buszowania w śmietnikach. Do tego myśliwi dokarmiając jelenie też wabią niedźwiedzie. - Niedźwiedź nie boi się ludzi i podchodzi do nich niebezpiecznie blisko. Tak blisko, że we mgle przez przypadek można na tego niedźwiedzia wpaść - wyjaśnia Paweł Średziński z WWF Polska.
Kule dla polskich misiów
Po polskiej stronie żyje około 90 niedźwiedzi. Wszystkie są pod ochroną, ale to nie znaczy, że są bezpieczne. - Problemem jest to, że niedźwiedzie tak naprawdę mamy wspólne. Może się zdarzyć, że niedźwiedź ze strony słowackiej przyjdzie tutaj. Ten, który tam był oswajany poprzez dokarmianie - dodaje dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński.
Ale może się też zdarzyć, że "polski" niedźwiedź zawędruje na słowacką stronę. - Nasze niedźwiedzie nie będą bezpieczne. U nas jest 90 sztuk, a po stronie słowackiej w skali roku odstrzeliwuje się 50 sztuk. Jeżeli polskie niedźwiedzie przejdą na stronę słowacką, mogą dostać kulę - ostrzega Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.
- Każdy niedźwiedź odstrzelony dla populacji tatrzańskiej, która liczy kilkadziesiąt osobników, to jest duża strata - dodaje Piotr Krzan z TPN. Dlatego obrońcy praw zwierząt apelują do polskiego ministra ochrony środowiska, by wpłynął na słowackiego kolegę. Wszędzie w Europie niedźwiedzie są pod ochroną.
"Niedźwiedź ludzi nie jada"
Tym bardziej, że niedźwiedź nie taki straszny, jak go Słowacy malują. Gdy po naszej stronie granicy zwierzę za bardzo się zbliża do człowieka, jest odstraszane, nie zabijane. - Niedźwiedź ludzi nie jada. Niedźwiedź, jeżeli atakuje, to dlatego że czuje się zagrożony - uspokaja Skawiński.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN Fakty