Nikt nie może zarzucić mi bezczynności w sprawie stoczni. Zrobiłem wszystko, by doszło do prywatyzacji - powiedział "Kropce nad i" minister skarbu Aleksander Grad. Zapewniając, że nie faworyzowano Katarczyków, przyznał jednak: - Może za bardzo chuchaliśmy i dmuchaliśmy, może urzędnicy zachowywali się zbyt służalczo wobec inwestora.
Grad przekonywał, że nie ma mowy o żadnej aferze, gdyż - jak to określił - nawet dziennikarze mają problem by ją wskazać. Nie mają też - zdaniem ministra - podstaw, by wskazać, że resort skarbu faworyzował Katarczyków, gdyż - jak podkreślił - był to jedyny inwestor, który chciał nabyć główne aktywa stoczni w Gdyni i Szczecinie.
- Jeśli byłoby ich trzech, i któryś byłby faworyzowany, wyrzuciłbym urzędników na zbity pysk - stwierdził Grad. I zapytał: - Ale czy jedynemu inwestorowi, który chce kupić stocznie, nie można dać dodatkowo dwóch tygodni.
Nawiązał w ten sposób do stenogramów CBA, z których wynika, że w pierwszym dniu przetargu (13 maja) na majątek Stoczni Gdynia minister skarbu chciał go przerwać.
Powód? Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji.
"Dobrze, że sprawę wyjaśni prokuratura"
Grad widzi to jednak inaczej. Jak tłumaczył, to Katraczycy pytali o możliwość wydłużenia terminu internetowej licytacji. - Oni zadali pytanie, myśmy sprawdzili, czy jest możliwe pod względem prawnym. Powiedzieliśmy, że nie. I oni po południu 13 maja zarejestrowali się w Internecie, by wziąć udział w licytacji - wyjaśnił minister skarbu.
Grad wielokrotnie podkreślał, że rząd intensywnie zabiegał o to, by znaleźć inwestora. - Takie było oczekiwanie i my to robiliśmy. A teraz robi się z tego zarzutu - powiedział minister.
Jego zdaniem, warto było poszukiwać inwestora. - Na serio się w to angażowaliśmy (w prywatyzację - red.) zależało nam. Żałujemy, że nie zainwestował (Katarczycy - red.). Z chwilą, kiedy wpłacił wadium byłem przekonany, że dokończy przetarg. Ale są takie sprawy, które trudno przewidzieć, jak się skończą. Zawsze można coś zrobić lepiej, ale nikt nie może zarzucić mi bezczynności, a ta cechowała moich poprzedników z PiS i SLD - stwierdził
Jego zdaniem, nie ma mowy o nieprawidłowości, ale dobrze się stało, że sprawa prywatyzacji trafiła do prokuratury. Pytany, dlaczego odsunął urzędników nadzorujących prywatyzację stoczni: prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski oraz wiceprezes Jacek Goszczyński, a także podsekretarz stanu Zdzisław Gawlik, stwierdził: - Dla czystości sprawy. Osoby, które prowadzą przetarg muszą mieć wolną głowę.
Pytany o stenogramy CBA, w których występują odsunięci przez niego urzędnicy, zapewnił, że wstydzą się za sposób, w jaki rozmawiali.
O swojej dymisji Grad na razie nie mówi. - Rozmawiałem w sobotę z premierem, jak tą sprawę rozwiązać (stoczni - red.), i nie wspomniał o tym - powiedział Grad.
Grad: To Katarczycy chcieli El-Assira
Minister skarbu nie ma sobie też nic do zarzucenia w kontekście handlarza bronią Abdula Rahmana El-Assira, który reprezentował Katarczyków w negocjacjach. - Tak sobie zażyczyła druga strona. My nie mieliśmy na to wpływu - powiedział i podkreślił, że handlarz bronią był rekomendowany przez ambasadorów w Kuwejcie i Katrze, był też sprawdzany przez polskie służby specjalne.
We Francji trwa obecnie śledztwo dotyczące transakcji zbrojeniowych z lat 1993 – 1995, gdy na czele rządu stał Edouard Balladur. Miał w nich brać udział właśnie el Assir. Śledztwo ma wyjaśnić, czy z pieniędzy pochodzących z prowizji za te transakcje nie finansowano kampanii wyborczej ówczesnego premiera Balladura oraz zamachu terrorystycznego z maja 2002 r.
Grad podkreślając, że nie faworyzował Katarczyków i el Assira, nawiązał do jego interesów, jakie prowadził z firmą Bumar (firma była winna m.in. Assirowi pieniądze). Jak powiedział, nie zgodził się na ugodę z wierzycielami z Zatoki Perskiej, bo jak powiedział dziś miałby kłopot. - Agencja Rozwoju Przemysłu zabiega o ugodę, ale ja jej nie zatwierdzam. Świadomie nie doprowadziłem do tego, by dobra ugoda dla Bumaru została zatwierdzona, bo dzisiaj byłbym rozjechany przez CBA, że zrobiłem to z premedytacją - podkreślił Grad.
Grad a podsłuchy
Z rozmów zarejestrowanych przez CBA wynika, że Grad z pytaniem o możliwość przerwania przetargu zwrócił się do szefa Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciecha Dąbrowskiego. Tego samego dnia Dąbrowski pyta o to swojego podwładnego - szefa oddziału warszawskiego agencji, Romana Nojszewskiego. Ten, tłumaczy Dąbrowskiemu, że nie da się wstrzymać przetargu. Godzinę później Dąbrowski – powołując się na Grada - rozmawia z wiceministrem Gawlikiem i tłumaczy mu sytuację. Reakcja wiceministra jest nerwowa.
Opozycja publicznie pyta premiera, kiedy dojdzie do dymisji Grada. Konieczność jego odejścia sugeruje nawet koalicyjny PSL.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24