- Musimy grać na dobre relacje z Rosją, ale nie za cenę jakiejkolwiek formy uległości i nie za cenę zmniejszonej integracji z UE – stwierdził Bronisław Komorowski. Według marszałka Sejmu wizyta szefa rosyjskiej dyplomacji to dobry sygnał, ale nie należy zakładać, że rozwiąże wszystkie problemy.
Zdaniem Komorowskiego wizyta Ławrowa jest podyktowana sprzyjającymi Polsce okolicznościami – mianowicie po ostatnim szczycie UE i ostrych wypowiedziach brytyjskiego premiera Gordona Browna to Wielka Brytania została uznana za głównego przeciwnika Moskwy. - Rosja gotowa przestać uznawać nas za wroga ogarniętego rusofobią. Przyjęła do wiadomości, że Polska jest częścią Zachodu i warto z nią rozmawiać normalnym językiem – uważa marszałek.
Jak dodał, należy wykorzystać sytuację i "grać na dobre relacje z Rosją", ale "nie za cenę jakiejkolwiek formy uległości i nie za cenę zmniejszonej integracji z UE". Nie ma więc mowy o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii Południowej.
Polska nie uzna Abchazji i Osetii Południowej
– UE jako całość nie akceptuje nierespektowania integralności terytorialnej Gruzji, nie uznaje Abchazji i Osetii Południowej jako krajów niezależnych. Tym bardziej, że to kraje pod szczególną kuratelą rosyjską. Więc nie wyobrażam sobie, żeby Polska pierwsza uznała te kraiki za niepodległe – stwierdził Komorowski. - Polska nie powinna zmieniać gwałtownie polityki tylko dlatego że to życzenie rosyjskie. To nie wchodzi w grę – podkreślił.
Pytany czy podczas wizyty Ławrowa uda się coś konstruktywnego ustalić, stwierdził, że sama wizyta może być rozpatrywana jako pozytywny sygnał od Polski i UE. - Nie należy jednak wpadać w naiwność, że to samo rozwiązuje jakikolwiek problem – uważa marszałek. Według niego Polska powinna postawić na pogłębioną i poszerzoną – zwłaszcza o Ukrainę – integrację w Unii. Jest to zadanie dla prezydenta, który wciąż nie podpisał Traktatu Lizbońskiego.
"Nie będę łączyć rzepaku z nepotyzmem"
Komorowski nawiązał też do sytuacji w Agencji Rynku Rolnego, w której dwóch dyrektorów po prowokacji TVN straci stanowiska po tym, jak obiecywali załatwić pracę znajomym osób podających się za członków PO lub PSL. - To zjawisko w Polsce niestety dość nagminne, zwłaszcza w samorządach. Nie da się ograniczyć ani do jednej agencji, ani jednego środowiska – bagatelizuje sporawę marszałek. Według niego PSL zareagowało prawidłowo.
- Trzeba z tym walczyć, trzeba tworzyć inne wzorce. Ta prowokacja może przynieść zbawienne skutki. Tu nastąpiła kara nie za zrobienie czegoś złego, ale za same intencje – podkreślił.
Pytany o słowa Przemysława Gosiewskiego (PiS), wedle którego miał obiecać, że w październiku odbędzie się debata o rolnictwie i nepotyzmie, marszałek stwierdził: - To nieprawda. Debata będzie, ale o rolnictwie. A jak ktoś chce łączyć rzepak z nepotyzmem, powinien to robić na własny rachunek, nie narażać na śmieszność Sejmu – dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24