Środki chemiczne - ale nie tylko one - powodują prawdziwą hekatombę wśród pracowitych pszczół. Interweniuje już resort rolnictwa, a nawet Unia Europejska.
- 85 procent roślin endofilnych wymaga zapylenia krzyżowego. Jeżeli nie byłoby pszczół, to nie będzie pokarmu. Nie będzie życia - tłumaczy wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego Czesław Korpysa.
Krótko mówiąc, niemal każdą łyżkę jedzenia zawdzięczamy pszczołom. Dzięki nim na talerze trafiają warzywa, owoce, ale także mleko i kotlet schabowy, bo bez nich zwierzęta też nie miałyby co jeść.
Prszczelarze alarmują: każdego roku ginie do 30 procent populacji pszczół. I to nie tylko polski problem, ale wręcz globalny. Jak tłumaczy prof. Zygmunt Jasiński z SGGW, głównym czynnikiem jest chemizacja rolnictwa.
Cztery lata życia
- Będziemy robili wszystko co możliwe, aby szkodliwe środki chemiczne stosowane u nas w rolnictwie były wycofywane. Jeśli szkodzą pszczołom, to szkodzą też ludziom - zapewnia minister rolnictwa Marek Sawicki.
Pszczołom szkodzą nie tylko opryski. Zabijają je też pasożyty. Niestety, leki podawane pszczołom są coraz mniej skuteczne - pasożyty skutecznie się na nie uodparniają.
Unia Europejska rozpoczęła już realizację specjalnego programu, który ma oszacować skalę zjawiska i je powstrzymać.
We Francji powstaje specjalne laboratorium, które zajmie się wyłącznie badaniem pszczół - i leków dla nich. To nie koniec: urzędnicy państw UE mają przejść szkolenia z zakresu chorób tych pożytecznych owadów.
Albert Einstein powiedział kiedyś, że jeśli zginie ostatnia pszczoła, to człowiekowi zostaną cztery lata życia. Do tego jeszcze daleko, ale czas leci, a pszczół coraz mniej.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN