- Jestem zażenowany argumentami prokuratury. Jakby mieli klapki na oczach – stwierdził w TVN24 obrońca żołnierza z Nangar Khel, Piotr Kruszyński. Prokuratorzy odmówili powtórzenia wizji lokalnej i nie uznali argumentacji biegłych. Adwokat zapowiada ponowienie wszystkich wnioski oddalonych na tym etapie przez prokuraturę.
- Za bardzo są pewni swego prokuratorzy. Wręcz odznaczają się niezrozumiałą arogancją. W ogóle nie przyjmują racjonalnych argumentów obrony – uważa Kruszyński. Według niego przede wszystkim powinni powtórzyć wizję lokalną, która zdaniem oskarżonych żołnierzy została przeprowadzona w złym miejscu. - Jeżeli to prawda, to całe rozumowanie biegłych i prokuratury, można wsadzić do kosza – podkreślił.
Mecenas obiecuje walkę do końca. - W momencie, kiedy akt oskarżenia będzie wniesiony do sądu, obrońcy złożą wniosek o zwrot sprawy do postępowania przygotowawczego celem przeprowadzenia wizji lokalnej. Jeżeli będzie oddalony, będziemy składać zażalenie do Sądu Najwyższego, jeżeli Sąd Najwyższy utrzyma w mocy - na rozprawie go powtórzymy. Na pewno nie zrezygnujemy i żadne argumenty o podważaniu wiarygodności prokuratury do mnie nie przemawiają – zapowiedział.
Ponadto, zdaniem mecenasa, argumenty śledczych, że obrońcy chcą zdyskredytować prokuraturę, są „śmieszne”. - No to totalna bzdura. To jest nasza rola jako obrońców. Musimy dyskredytować tezy prokuratury - stwierdził
Kruszyński jest też oburzony, że śledczy nie uwzględnili opinii biegłych od balistyki. - Z rozbrajającą szczerością prokurator mówi, że rzeczywiście, moździerz nie funkcjonował najlepiej, amunicja też, ale to nie miało znaczenia. Jak to nie miało znaczenia – takie dowody mają określone znaczenie, nie można tego bagatelizować – stwierdził. Według niego prokuratura zachowuje się, jak gdyby miała „klapki na oczach”.
Na konferencji prasowej prokuratura poinformowała, że akt oskarżenia przeciwko siedmiu żołnierzom bielskiego batalionu, którzy ostrzelali w sierpniu ubiegłego roku wioskę Nangar Khel, jest już w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie. W toku śledztwa ustalono, że mieszkańcy wioski nie stanowili zagrożenia dla polskich żołnierzy, bo wojsko kontrolowało rejon. Według prokuratury stan techniczny moździerza i amunicji wykorzystanych do ostrzału wioski Nangar Khel - mimo ich częściowej niesprawności - nie miał wpływu na możliwości kierowania ogniem w warunkach pełnej widoczności. (czytaj więcej)
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24