- Prezydent powinien się odezwać i zająć stanowisko. Bądź co bądź negocjował Traktat Lizboński – stwierdził Bronisław Komorowski. Po sejmowej awanturze Lech Kaczyński wezwał do siebie szefów klubów na rozmowę.
Według marszałka Sejmu, prezydent "jest głęboko zainteresowany tym, aby ratyfikacja traktatu przeszła w sposób niekolizyjny". Jednak mimo ewentualnej mediacji Lecha Kaczyńskiego Komorowski przyznał, że nie jest pewien wyniku głosowania.
Jego zdaniem, zmiana stanowiska prezesa PiS w sprawie ratyfikacji traktatu to przejaw błędnej kalkulacji. - Jestem sobie w stanie wyobrazić różne działania, że pozwala się wyjść z twarzą różnym środowiskom, ale nie na zasadzie współuczestnictwa w szaleństwie politycznym i jakiejś kompletnej schizofrenii. Ponadto zawsze jest możliwy inny scenariusz – jeśli ktoś niesłychanie napina cięciwę, to coś pęka w jego środowisku – ostrzegł marszałek.
- Ja sobie nie wyobrażam, by mógł podnieść rękę przeciw traktatowi były wiceszef MSZ Paweł Kowal, Zbigniew Religa czy pani Cichocka, której mąż był "szerpą" podczas negocjacji traktatu – dodał.
Pytany, czy jeśli w Sejmie nie przejdzie ratyfikacja, możliwy jest powrót do przyjęcia traktatu w drodze referendum, Komorowski odparł: - Sprawa wydaje się bardzo trudna, bo Sejm w zasadzie rozstrzygnął drogę ratyfikacji, ale będzie oczywiście badana przez prawników. Lech i Jarosław Kaczyńscy stoją przed odrzuceniem tego, co sami wynegocjowali. Tego już na świecie nikt nie zrozumie, że autorzy efektu negocjacyjnego zamierzają chronić teraz społeczeństwo przed efektami własnych negocjacji – stwierdził.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24