"Na chłodno" pożegnała się Mongolia z Lechem Kaczyńskim. Zgodnie z planem prezydent powinien być już w Japonii. Powinien, ale nie jest, bo plan umarł razem z rządowym TU-154, które poległo w walce z mongolską aurą i swoim leciwym wiekiem. Podczas postoju samolotu na płycie zimnego Ułan Bator doszło do rozhermetyzowania systemu, który wykorzystywany jest przy starcie i lądowaniu maszyny.
Na szczęście prezydenccy współpracownicy postanowili od razu dmuchać na zimne i... pożyczyli dla Lecha Kaczyńskiego mongolską maszynę.
Wylot prezydenta z najzimniejszej stolicy świata Ułan Bator mongolskim czarterem zapowiedziano na 12:00 czasu polskiego. Ale Lech Kaczyński wyleciał dopiero kilka minut przed 13:00. Lot do Japonii potrwa ponad pięć godzin. Rządowa maszyna doleci do prezydenckiej ekipy później, o ile... uda się skruszyć lody i wyrwać ją z mongolskiego lotniska.
"Mongolska pożyczka" zamiast tutki
A to może okazać się nie takie łatwe, bo awaria popularnej "tutki" jest poważniejsza niż się początkowo wydawało. Szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki zapytany wprost, czy "TU-154 jest zepsute, czy zamarznięte?" odpowiedział: - Według moich informacji zepsute. Ale ja jestem w Warszawie, więc dostęp do informacji mam utrudniony - zaznaczył.
Informacje te potwierdził na antenie TVN24 podpułkownik Dariusz Sienkiewicz, szef sztabu 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego: - Awarii uległ system synchronizacji położeń klap. To układ elektroniczny, który jest hermetycznie zamknięty i prawdopodobnie rozhermetyzował się podczas postoju samolotu. Jest on niezbędny podczas tzw. faz krytycznych lotu, czyli startu i lądowania - relacjonował.
Według Sienkiewicza fakt, że TU-154 stało w przenikliwym mrozie mogło być raczej pośrednią, a nie bezpośrednią przyczyną awarii. - Jeżeli system byłby hermetyczny to temperatura nie powinna mieć znaczenia. Chociaż na razie nie można niczego wykluczyć - powiedział Sienkiewicz.
Myli się ten, kto myśli, że wyczarterowanie samolotu od Mongołów rozwiązuje problem. Bo co, jeżeli rządowego TU-154 nie uda się naprawić w ciągu dwóch najbliższych dni, kiedy prezydent z Japonii będzie musiał przedostać się do Korei Południowej? - Wtedy, niestety, wyczarterujemy kolejną maszynę - przyznał Kownacki.
Miał polecieć, a wrócił do hotelu
Problemy rządowej maszyny zaczęły się we wtorek rano polskiego czasu. Ułan Bator, pożegnało jednak naszego prezydenta wyjątkowo chłodno. Na termometrach było rano grubo poniżej 10 stopni Celsjusza.
"Tutka" poległa w walce z tak niesprzyjającą aurą. Po przyjeździe na lotnisko okazało się, że nie wzbije się w powietrze o planowanej godzinie (5.30 czasu polskiego). W końcu, po kilkudziesięciu minutach oczekiwania na pokładzie samolotu, prezydent wraz z delegacją i dziennikarzami dali za wygraną i odjechali z lotniska. Lech Kaczyński z małżonką udali się do rezydencji polskiego ambasadora, a dziennikarze wrócili do hotelu.
Maszyna trafiła natomiast do hangaru, w którym przeszła "operację" odmrażania skrzydeł. Cała "przeprawa" z zamarzniętym samolotem miała trwać kilka godzin, bo po odmrożeniu piloci mieli wykonać jeszcze godzinny lot próbny. Ale rządowy samolot hangaru nie opuścił, bo okazało się, że problemu nie da się rozwiązać jedynie przy pomocy sprayów z ciepłym powietrzem.
Później jeszcze Korea
Wtorkowy plan podróży zakładał, że samolot głowy państwa miał wylądować w południowo-zachodniej części wyspy Honsiu, Osace, około godziny 11:00 czasu polskiego. Na ten dzień Lech Kaczyński nie miał zaplanowanych żadnych ważnych spotkań. Do stolicy Japonii prezydent i jego małżonka mieli udać się superszybkim pociągiem Shinkansen dopiero w środę, po zwiedzaniu Kioto.
W Tokio, oprócz audiencji u pary cesarskiej i uroczystego śniadania wydanego na cześć gości, prezydent ma spotkać się z premierem Taro Aso, przewodniczącym Izby Reprezentantów Yohei Kono oraz z ministrem spraw zagranicznych Hirofumi Nakasone. W tym samym czasie Maria Kaczyńska będzie brała udział m.in. w pokazie zakładania kimona i japońskiej kaligrafii.
W piątek prezydent poleci do Seulu, gdzie będzie rozmawiał z prezydentem Lee Myung-bak i premierem Han Seung-soo. Lech Kaczyński ma odwiedzić też strefę zdemilitaryzowaną w Panmunjom na granicy obu Korei.
Powrót prezydenckiej pary zaplanowano na niedzielę.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP