Prezydent w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” nie pozostawił wątpliwości: miejsce krzyża jest w kościele, a przed Pałacem już stoi jeden pomnik i drugiego nie planuje. Skrytykował też sposób odsłonięcia tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy, zastrzegając jednak: - Łatwo się mówi, że należało zrobić większą uroczystość, ale jak sprawić, aby przebiegała spokojnie i godnie?
- Można sobie wyobrazić, o ile taka będzie opinia władz kościelnych, że krzyż – zanim ostatecznie trafi do kościoła św. Anny – znajdzie tymczasowe schronienie w kaplicy Pałacu Prezydenckiego. Mogłoby to mieć miejsce na przykład w ramach uroczystości odsłonięcia tablic upamiętniających parę prezydencką, pracowników Kancelarii Prezydenta i BBN, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Te upamiętnienia są już przygotowywane – stwierdził prezydent.
Bronisław Komorowski przyznał też, że odsłonięcie tablicy na ścianie Pałacu nie było najlepiej przygotowane. - Pewnie tak, ale nie znam nikogo, kto by powiedział, jak tego dokonać – zwłaszcza po doświadczeniu z 3 sierpnia, kiedy obecność księży, którzy chcieli wypełnić decyzje hierarchii kościelnej i przenieść krzyż do kościoła św. Anny, spotkała się z żywiołowym, niechętnym przyjęciem. Łatwo się mówi, że należało zrobić większą uroczystość, ale jak sprawić, aby przebiegała spokojnie i godnie? – pytał.
"Nieuzasadnione jest stawianie pomnika"
Kolejna tablica ma być jednak odsłonięta w bardziej uroczystych warunkach. Prezydent chce, aby gospodarzami tej uroczystości byli harcerze i oni decydowali, kogo zaproszą. Pomnika, zdaniem Bronisława Komorowskiego, przed Pałacem nie będzie. - Uzasadnione jest upamiętnienie żałoby narodowej oraz osobno wszystkich 96 ofiar katastrofy, ale nieuzasadnione jest stawianie pomnika przed pomnikiem albo usuwanie pomnika księcia Poniatowskiego – stwierdził.
Prezydent kilkakrotnie powtórzył, że liczy na to, że z czasem wokół krzyża emocje opadną. Także te, które wyraził Jarosław Kaczyński mówiąc, że Komorowski został wybrany wskutek nieporozumienia. - Kładę to na karb rozgoryczenia po porażce wyborczej, pewnie wymieszanego z autentycznym przeżyciem osobistej straty spowodowanej śmiercią brata. Nie chcę więc tego oceniać – dodał.
Źródło: "Rzeczpospolita"