Zastanawianie się nad tym, czy prezydent "niechcący" nie podał ręki Stefanowi Niesiołowskiemu na dorocznej odprawie kierowniczej kadry MON nie ma już najmniejszego sensu. Jeden z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego przyznaje wprost, że nie był to przypadek. - Odpowiedź jest prosta: to dlatego, że Niesiołowski od dłuższego czasu lży i obraża prezydenta - mówił w "Kawie na ławę" Michał Kamiński. Co zaskoczyło nawet Tadeusza Cymańskiego z PiS.
- Jeżeli pan minister tak mówi, to znaczy, że ma odpowiednią wiedzę. Trudno jest mi to komentować - przyznał poseł PiS po wysłuchaniu argumentów Michała Kamińskiego. Chwilę wcześniej Cymański zastanawiał się, czy niepodanie ręki Stefanowi Niesiołowskiemu przez prezydenta mogło być przypadkowe. Przed wicemarszałkiem stał bowiem w szeregu Aleksander Szczygło, który też nie uścisnął na odprawie kierowniczej kadry MON dłoni Lecha Kaczyńskiego. - Gdyby prezydent podał mu rękę, wówczas nie byłoby żadnych wątpliwości - mówił Cymański.
Ale te wątpliwości rozwiał sam Kamiński, który przyznał wprost, że trudno było oczekiwać od Lecha Kaczyńskiego innej reakcji w sytuacji, gdy Niesiołowski notorycznie go atakuje. Także po całym zajściu wicemarszałek mówił, że prezydent to "mały, zakompleksiony i mściwy człowiek". - Te słowa są najlepszą odpowiedzią dlaczego tak się stało. Stefan Niesiołowski od dłuższego czasu lży i obraża głowę państwa - przyznał. Jego zdaniem z "drobnej sprawy" robi się w tym przypadku niepotrzebną "aferę".
Ręce opadają - dosłownie
- Często broniłem prezydenta, ale w tej chwili nie mogę. Ręce opadają. Stefan Niesiołowski był na tej odprawie nie jako człowiek z ulicy, ale jako wicemarszałek Sejmu. To był małostkowy gest ze strony Lecha Kaczyńskiego - ocenił Eugeniusz Kłopotek z PSL. Wsparł go mocnym słowem Wojciech Olejniczak. - Zachowanie prezydenta było niestosowne. Powiem mocniej - było skandaliczne, a cała odprawa źle przygotowana.
A co o całym zamieszaniu i swoich późniejszych ostrych słowach miał do powiedzenia sam Niesiołowski? Tym razem był już wyjątkowo wstrzemięźliwy. - Może i trochę za mocno powiedziałem, ale jak miałem to nazwać inaczej? Ja podam mu rękę i mogę nawet też przeprosić. Ale niech prezydent przeprosi też i mnie - zaznaczył wicemarszałek.
"Huzia na Józia"
Goście Bogdana Rymanowskiego zajęli się nie tylko savoir vivrem. Chociaż akurat przy okazji dyskusji o wyborach do europarlamentu za daleko od tematu nie uciekli. Dlaczego? Bo politycy oceniając listy wyborcze poszczególnych partii też mówili o obyczajach - tyle że tych politycznych. Dostało się przede wszystkim Platformie Obywatelskiej, której w pojedynkę musiał bronić Niesiołowski. - Jest stare powiedzenie, że "przeciwnik wybiera broń". I jeżeli nasi polityczni przeciwnicy wystawili na nas najmocniejsze nazwiska – jak to mówił marszałek Niesiołowski: wszystkie ręce na pokład i huzia na Józia, to nie mieliśmy innego wyjścia jak postąpić podobnie – tłumaczył pojawienie się na listach PiS takich nazwisk jak Kurski, czy Ziobro Tadeusz Cymański.
- To dobrze, że kandydują znani i aktywni politycy. Partie wybierają najlepszych, bo chcą wygrać – odpowiadał wicemarszałek z PO. Ale zdaniem Michała Kamińskiego dobór kandydatów PO świadczy nie o sile partii, ale o tym, że stoi ona w "politycznym rozkroku" (mówiła o nim już kiedyś Nelly Rokita). – Od Danuty Hübner do Mariana Krzaklewskiego – gołym okiem ten rozkrok widać – przekonywał. Prezydencki minister nie kwestionował jednak strategii partii by na listy wystawić najmocniejszych reprezentantów. – Powinniśmy się rozstać z mitem, że Bruksela jest bocznym torem, miejscem nieważnym – tłumaczył.
Za kandydaturę Krzaklewskiego Platformie dostało się nawet od koalicyjnego PSL-u. - Ja nie mam pretensji do partii, że szukają gwiazd i gwiazdeczek z zewnątrz. Ale przyznam szczerze, że Krzaklewski i PO to się w głowie nie mieści – oceniał Eugeniusz Kłopotek.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24