Prezes - dla urzędników oznacza jedno - duże zarobki i brak wolnego czasu. I nieważne, że szefować można też stowarzyszeniu, które pomaga innym i nie brać za to ani grosza. O urzędniczej krótkowzroczności przekonał się Tomasz Starow - student, który chciał zarejestrować swoją pierwszą firmę i starał się o dofinansowanie.
Urzędnicy z Powiatowego Urzędu Pracy w Sosnowcu uznali, że status bezrobotnego mu się nie należy, bo jest prezesem... stowarzyszenia na rzecz fizjoterapii.
Starow cały swój wolny czas i umiejętności poświęca stowarzyszeniu na rzecz fizjoterapii. Choć jest jego prezesem, nigdy z pracy nie czerpał profitów, robił to - jak sam podkreśla - dla innych. Z pomocy innym utrzymać się jednak nie da, więc Starow postanowił założyć własną firmę - produkującą szafy. Jest studentem i nigdy nie pracował zarobkowo, więc uzyskanie dotacji na pierwszą działalność gospodarczą, teoretycznie powinno być tylko formalnością. Miał wystarczyć tylko dokument potwierdzający status bezrobotnego. I tu zaczęły się schody.
W Sosnowcu "prezes" urzędnikom przeszkadza, w Katowicach już nie
Zgodnie z definicją bezrobotny znaczy dyspozycyjny i gotowy do pracy. Według Tomka wszystko się zgadzało. - Kursy fizjoterapii odbywają się w weekendy, pięć dni mam wolnych, więc napisałem w oświadczeniu, że dysponuję czasem na pracę w pełnym wymiarze opowiada. To jednak urzędników nie przekonało, bo Tomek - z
Nie będę się dziwił tym, którzy wyjeżdżają, bo to walka z wiatrakami. Wyjdzie na to, że nie opłaca się robić nic, co nie przynosi zysków a innym pomaga Nie będę się dziwił tym, którzy wyjeżdżają, bo to walka z wiatrakami. Wyjdzie na to, że nie opłaca się robić nic, co nie przynosi zysków a innym pomaga
Jednak tylko dla urzędników w Sosnowcu. W Katowicach nikt już przeszkody nie widzi. - Jeżeli osoba jest gotowa do podjęcia pracy, funkcja jej w tym nie przeszkadza, może zostać zarejestrowana - tłumaczy Ewa Kowalczyk z Powiatowego Urządu Pracy w Katowicach.
Na razie Tomek się nie poddaje i składa odwołanie do Urzędu Wojewódzkiego. Przyznaje jednak, że zaczyna rozumieć tych, którzy nie mają już siły walczyć z biurokracją. - Nie będę się dziwił tym, którzy wyjeżdżają, bo to walka z wiatrakami. Wyjdzie na to, że nie opłaca się robić nic, co nie przynosi zysków a innym pomaga - mówi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24