Około 200 pracowników przemyskiego szpitala (Podkarpackie) przez 1,5 godziny blokowało drogę wiodącą do przejścia granicznego w Medyce. Przepuszczane były tylko pojazdy uprzywilejowane.
Pracownicy szpitala chodzili przez przejście dla pieszych przy wjeździe do szpitala. Zablokowali także wjazd na wiadukt, aby nie można było zorganizować objazdów.
Powodem zaostrzenia protestu jest - jak mówią organizatorzy - brak jakichkolwiek konkretnych pomysłów na wyjście z kryzysowej sytuacji.
- Nie otrzymaliśmy od dyrekcji żadnej propozycji porozumienia. Jedyne, o co zwrócił się do nas pan dyrektor, to żebyśmy przerwali głodówkę do Wielkiego Tygodnia, a wtedy przystąpimy do negocjacji. Nic nie zaproponował w zamian, dlatego zaostrzamy protest - tłumaczy przewodnicząca zakładowej "Solidarności" Zofia Ożga.
Głodówka w szpitalu
Od dwóch tygodni w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu trwa też głodówka pracowników. Na tę formę protestu zdecydowało się już 17 osób. Domagają się podwyżek dla wszystkich grup zawodowych w placówce. Dotychczas otrzymali je wyłącznie lekarze i pielęgniarki.
Głodówkę rozpoczęło 19 lutego pięć analityczek z 50 pracujących w szpitalu. W ciągu kolejnych dni dołączali do nich kolejni pracownicy, m.in. z oddziału rehabilitacji, działu administracji, pracownicy diagnostyki laboratoryjnej, technicy RTG i działu żywienia oraz pralni.
Jednak, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, niektórzy z głodujących musieli przerwać akcję. Głodujący w czasie dnia pracy wykonują swoje obowiązki; po pracy nie wracają jednak do domów, ale nocują w szpitalu.
Żądania protestujących
Protestujący chcą 550 zł podwyżki dla średniego personelu medycznego, czyli takiej, jaką otrzymały pielęgniarki. Wysokość podwyżek dla pozostałych pracowników zostałaby ustalona podczas negocjacji.
Po ubiegłorocznych strajkach lekarze wynegocjowali wzrost pensji o 1.850 złotych, a w połowie lutego pielęgniarki głodówką wywalczyły 550 zł do pensji zasadniczej. Wrócą jednak do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką dyrektor zamierza przeprowadzić w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1.200 zł.
- Dyrektor mówi nam, że nie ma pieniędzy, że nie jest w stanie nam dać podwyżek. Możemy to zrozumieć, ale jednocześnie nie rozumiemy, dlaczego nie mając pieniędzy dał podwyżki pielęgniarkom - mówi Zofia Ożga z "Solidarności".
Źródło: TVN24, PAP