Jest moda na kopanie Tomasza Misiaka, a jej przejawem są kłamliwe informacje, jakoby moja narzeczona nie płaciła za bilet do Kataru. Płaciła i udowodnię to w sądzie – zarzekał się w „Poranku TVN24” były senator PO. Misiak ponownie zapewnił, że działania jego firmy były zgodne z prawem, a jego sytuacja była "najwyżej dwuznaczna”.
„Dziennik” napisał, że Misiak "zafundował" swojej narzeczonej podróż do Arabii Saudyjskiej i Kataru z państwowej kasy. On poleciał jako członek senackiej delegacji, ona - w biznesowej misji Krajowej Izby Gospodarczej jako przedstawicielka firmy Work Service, której współwłaścicielem jest jej narzeczony. Dzięki temu, nie musiała płacić za przelot samolotem rządowym, a bilety na Bliski Wschód są bardzo kosztowne. Co więcej, jak ujawniła gazeta, jej nazwisko nie figurowało na liście KIG-u zawierającej uczestników wyjazdu.
Misiak: płaciła za bilet
Kiedy dowiedziałem się, że jest wyjazd do Kataru dostępny też dla przedsiębiorców, powiedziałem jej: będzie fajnie jak pojedziesz z grupą biznesową, będziemy razem, bo ciągle mnie nie ma Tomasz Misiak relacjonuje rozmowę z narzeczoną
- Kiedy dowiedziałem się, że jest wyjazd do Kataru dostępny też dla przedsiębiorców, powiedziałem jej: będzie fajnie jak pojedziesz z grupą biznesową, będziemy razem, bo ciągle mnie nie ma. A jej nazwisko było na liście i podlegała takim samym standardom jak inni biznesmeni – zapewniał.
Przy okazji zareklamował partnerkę: - Pracuje w firmie od 7 lat, mówi 6 językami obcymi i jest odpowiedzialna za rynki zagraniczne. Jestem z niej dumny.
"Premier nie miał wyjścia"
Misiak podtrzymał też linię obrony w sprawie specustawy stoczniowej i zlecenia, które jego spółka otrzymała na szkolenia dla zwalnianych stoczniowców. Według niego, nie doszło do złamania prawa, bo senator nie decydował o zapisach ustawy, a o starcie firmy Work Service w konkursie dowiedział się na dwa dni przed jego rozstrzygnięciem. - Postawiło mnie to w dwuznacznej pozycji i zostałem ukarany za potencjalny konflikt interesów. Przekaz medialny był taki, że senator pisał ustawę, za pomocą której dostał zlecenie. Premier nie miał wyjścia – stwierdził.
Jak podkreślił, nie ma pretensji do szefa rządu o utratę członkostwa w klubie i partii. Zasugerował też, że oberwał rykoszetem za sprawę Waldemara Pawlaka, który również łączy politykę biznesem.- Zostałem ukrzyżowany za cudze grzechy. Nie powiem czyje. Wszyscy się domyślamy, że nie tylko moje własne. To był mój błąd i cudze grzechy. W sensie moralnym i prawnym nie mam sobie nic do zarzucenia - przekonywał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, "Dziennik"