Ani matka, ani babcia nie wezwały pogotowia do poparzonego 15-latka z gminy Drzewica. Matka była nietrzeźwa, babcia nie miała telefonu. Sprawa zajęła się policja.
15-latek z gminy Drzewica wraz kolegami bawili się w stojącym na podwórku wagonie kolejowym. Znaleźli w nim butelkę z nieznaną cieczą. Wylali zawartość na ziemię, oblewając przy tym nogawkę 15-latka. Później jedno z dzieci rzuciło zapałkę.
Substancja okazała się materiałem łatwopalnym. Gdy chłopiec zaczął przygaszać ogień nogą, płomień zajął jego ubranie. Nastolatek doznał poważnych poparzeń ciała.
Nie zawiadomiły pogotowia
Do szpitala chłopiec trafił dzień po zdarzeniu. Pogotowie ratunkowe w Opocznie (Łódzkie) powiadomiło o zdarzeniu miejscową policję.
- Nikt z dorosłych, jak też i sam chłopiec nie wezwał natychmiast pogotowia ratunkowego - powiedziała rzeczniczka policji w Opocznie.
Jak ustalono, w chwili zdarzenia matka była nietrzeźwa, ojciec przebywał w pracy, a babcia chłopca nie zawiadomiła odpowiednich służb, bo nie miała telefonu. Pomocy medycznej poparzonemu chłopcu udzielono dopiero następnego dnia. Gdy ojciec chłopca wrócił z pracy przewieziono nastolatka do szpitala w Bełchatowie.
Postępowanie policyjne ma wykazać czy doszło w tej sprawie do zaniedbań ze strony dorosłych opiekunów chłopca.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24