Obligatoryjnego sprawdzenia trzeźwości przy każdej rutynowej kontroli drogowej chce poseł Platformy Obywatelskiej Henryk Siedlaczek - pisze "Polska". Stanowisko MSWiA mamy poznać w połowie marca
– Policjanci w każdym przypadku mogą zbadać kierowcę alkomatem, najczęściej dzieje się to przy uzasadnionym podejrzeniu o spożywanie alkoholu. Po co jednak zdawać się wyłącznie na nos policjanta, jeśli możemy mieć pewność, wprowadzając obligatoryjną kontrolę trzeźwości? – pyta Henryk Siedlaczek.
Interpelacja parlamentarzysty z Rybnika w piątek wpłynęła do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Teraz czekają ją wewnątrzresortowe uzgodnienia z policją.
Poseł zamierza też skierować pomysł nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym do komisji „Przyjazne państwo”, w której zasiada. Janusz Palikot wstępnie wyraził zainteresowanie projektem.
Policja: pomysł dobry, ale trzeba więcej pieniędzy
Wstępnie policja dobrze oceniła pomysł reformy. Funkcjonariusze wskazali jednak pewien warunek: dodatkowe pieniądze na doposażenie drogówki w nowoczesne alkosensory. Potrzebne byłyby na ten cel co najmniej 2–3 miliony złotych.
Jerzy Dziewulski, były poseł, policjant i antyterrorysta, prywatnie abstynent uznał, że to inwestycja, która zwróci się w postaci mniejszych kosztów społecznych ponoszonych w wyniku jazdy po pijanemu. - Każda metoda na ukrócenie praktyki: „Chlej i jedź” jest dobra - powiedział "Polsce".
Są też tacy, jak pisze gazeta, którzy sceptycznie odnoszą się do takich zmian. Uważają, że każdorazowe badania trzeźwości niepotrzebnie wydłużą trwanie kontroli. - Poza tym od restrykcji ważniejsza jest edukacja - stwierdził anonimowo jeden z posłów.
W ubiegłym roku złapano ponad 173 tys. pijanych kierowców, prawie o 5 tys. więcej niż w roku 2008. Według badań PZU aż 14 proc. kierowców przyznaje się do wsiadania za kierownicę po spożyciu alkoholu.
Źródło: "Polska The Times"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24