- "Słońce Peru" Donald Tusk zafundował sobie z kieszeni podatników podróż życia za 1,6 mln zł. I pokazał jak zwyciężać mamy. Samorządowcy PO postanowili pójść w jego ślady i odpocząć sobie w Iraku - ironizował na konferencji prasowej poseł PiS Joachim Brudziński.
We wtorek premier Donald Tusk wraca z ponad tygodniowej podróży po Peru i Chile. W programie miał nie tylko szczyt Unia - Ameryka Łacińska, ale także zwiedzanie dawnych stolic Inków w Cuzco i Machu Picchu.
Posłowie PiS postanowili przy tej okazji przypomnieć, ile kosztowała wyprawa szefa rządu i jego żony.
Za kwotę 1,6 mln zł można by kupić 400 komputerów, 150 tys. obiadów dla biednych dzieci i ufundować 133 stypendia dla najzdolniejszych uczniów – wyliczali na konferencji prasowej posłowie PiS.
A Joachim Brudziński stwierdził: - Po sześciu miesiącach rządów Platformy mamy do czynienia z ogromną chęcią odpoczywania. Skoro szef był w Andach, to 13 samorządowców PO z Zachodniopomorskiego postanowiło odpocząć w Iraku. Za ta iracką wyprawę płaci wojsko i polski podatnik. Te "irackie słoneczka" chodzą sobie tam po targach i zwiedzają.
I zapytał retorycznie: - Ale czy jest to dobre miejsce na urlop?
Brudziński przypomniał, że samorządowcy PO zawieźli irackim dzieciom dary za 30 tys. zł, a godzina lotu rządowego samolotu TU-154, którym polecieli, kosztuje 36 tys. zł.
- Działacze Platformy nie mogą opuścić bazy ze względu na pogodę i kwestie bezpieczeństwa. Pobierają tam codziennie dietę w wysokości 60 dolarów. Nasuwa się pytanie: po co oni tam w ogóle pojechali?
- A może tak należałoby ogłosić jakąś zrzutkę na wielbłąda, albo beduinów, żeby działacze PO mogli wrócić? - ironizował Brudziński.
Polityk PiS stwierdził, że premierowi, i jego PR-owcom trudno będzie odkręcić nadszarpnięty podróżą życia wizerunek. - Niech się lepiej Platforma weźmie do roboty, bo cudów jak nie było, tak nie ma. Działaczom PO rosną tylko długie nosy, a tym którzy głosowali na PO – ośle uszy - podsumował Brudziński.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24