- Jeżeli rząd przedstawia racjonalną, dobrą z punktu widzenia moralnego i budżetowego propozycję, to dla mnie jest całkowicie obojętne, czy robi to ze względu na PR, czy na szczerą troskę o dobro ojczyzny. To dobry projekt - ocenił w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn przedstawiony we wtorek przez rząd projekt ustawy hazardowej. Podkreśla jednak, że jest już za późno, by zmiany weszły w życie od przyszłego roku.
Goście programu komentowali przedstawioną we wtorek po południu na konferencji prasowej przez Donalda Tuska propozycję rządu dotyczącą hazardu. Premier chce stopniowo zakazać automatów do niskich wygranych poza kasynami (nie wydawać nowych licencji i poczekać na wygaśnięcie starych) oraz podnieść podatki od gier hazardowych. Od jednego automatu ze 180 euro miesięcznie suma wzrosłaby do 480 euro, więcej płacono by też za gry w kasynach i zakłady wzajemne.
O nowym projekcie politycy mówili jednym głosem. Zarówno polityk PO, jak i przedstawiciele opozycji zgodnie go chwalili projekt. - Ten ruch oznacza, że premier chce pokazać, że PO nie jest uzależniona od baronów hazardu, bo uderza w nich bardzo boleśnie – ocenił Marek Borowski. Jak dodał, może to i zagranie PR, ale "słuszne" i "realne".
"By Rycho płacił do budżetu już w 2010 roku"
Nie innego zdania był Ludwik Dorn. - Jeżeli rząd przedstawia racjonalną, dobrą z punktu widzenia moralnego i budżetowego propozycję, to dla mnie jest całkowicie obojętne, czy robi to ze względu na PR, czy na szczerą troskę o dobro ojczyzny. To dobry projekt – zapewnił i przypomniał, że podobny złożyło jego koło poselskie Polska Plus.
Dorn zaznaczył jednak, że jest mała wątpliwość dotycząca projektu. - Jest jedno ale: projektu rządowego nie da się uchwalić przed 30 listopada (a po wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest to ostateczny termin, kiedy można zmieniać podatki na następny rok, red.). Dziś do laski marszałkowskiej trafia nasz mniejszy projekt. Bardzo bym namawiał, żeby – przyjmując, że szybko nie da się szerokiego rozwiązania wprowadzić - już teraz wprowadzić podwyższony ryczałt. Tak, by Rycho płacił do budżetu już w 2010 roku – zaapelował polityk.
Sebastian Karpiniuk z Platformy Obywatelskiej uznał to za niezły pomysł, choć przypomniał, że rządowa wersja zakłada podatek wyższy o 100 euro. - Kierunek jest niewątpliwie dobry – podsumował.
"Kamińskiemu trzeba było uciąć głowę higienicznie"
Politycy rozmawiali również o odwołaniu Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA oraz konferencji prasowej, którą zwołał we wtorek po południu.
Goście programu komentowali też konferencję prasową Mariusza Kamińskiego, którą były szef CBA zorganizował mimo sprzeciwu Biura. Według Karpiniuka Kamiński został co prawda pozbawiony fotela szefa CBA, ale jedynie zawieszony w funkcjach funkcjonariusza, dlatego nie miał prawa wystąpić przed dziennikarzami.
- On dziś stawia się poza nawiasem życia publicznego. Funkcjonuje nie jako Mariusz Kamiński, ale jako Mariusz K., człowiek z zarzutami, i jako Mariusz Kłamiński, polityk PiS. Argumentami powinien się wykazać w prokuraturze – zaznaczył.
"Jak ciąć, to estetycznie"
Z kolei zdaniem Dorna na byłego szefa CBA zastawiono pułapkę. – Został postawiony w takiej sytuacji, że za konferencję może być zwolniony dyscyplinarnie. Widzę pewien brak klasy, małostkową mściwość. To nie jest dobra praktyka. Jeżeli już rząd czy premier postanawia uciąć głowę człowiekowi ze służb, to powinien to zrobić estetycznie, honorowo i w warunkach higienicznych. Te warunki nie zostały spełnione – uważa były marszałek Sejmu.
A Marek Borowski sądzi, że cały ten spór psuje debatę publiczną i dalsze rozwijanie tematu jest bez sensu. - A Kamiński jak chce mówić, to niech mówi, im więcej, tym gorzej dla niego – dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24