- Bieda nie powinna być traktowana jako patologia i powód do zabierania dzieci - skomentowała tragedię, do której doszło w Suwałkach psycholog Mirosława Kątna. Wyjaśniła również, że w jej opinii rodzeństwo nie powinno być rozdzielone. - Jedyne, co mają w trudnej sytuacji kryzysowej to siebie nawzajem. I to należy uszanować - dodała.
Samotna matka wraz z czwórką dzieci trafiła do suwalskiego Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej. Nie miała pieniędzy na jedzenie, a w dodatku została wyrzucona z wynajmowanego mieszkania. W ośrodku miała mieć zapewniony pokój, do czasu aż rodzinie nie pomogą urzędnicy. Ale zapadła decyzja, by odebrać dzieci matce. Na początku do rodziny zastępczej odesłano najmłodsze z dzieci, 2-letnią Elizę. Następnie do placówki opiekuńczo - wychowawczej sąd zaczął odsyłać także starsze rodzeństwo. 16-letni Sebastian nie mógł pogodzić się z decyzją o rozdzieleniu z matką. W ubiegły wtorek popełnił samobójstwo. W ośrodku nikt nie zauważył, że dziecko nie radzi sobie z decyzją urzędników. Kontrolę zapowiedział Rzecznik Praw Dziecka. O tym, czy dramatu można było uniknąć rozmawiali w "Faktach po Faktach" adwokat Piotr Schramm i psycholog Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
- Przypuszczam, że jak zawsze w takich przypadkach, zawinił człowiek czy też ludzie, którzy być może wykazali zbyt mało empatii, może za mało wyobraźni - oceniła Kątna.
"Rozdzielanie rodzeństwa jest wbrew zasadzie dobra dzieci"
Wyjaśniła również, że w jej opinii dzieci nie powinny być rozdzielane: - Rozdzielanie rodzeństwa w sytuacji próby interwencji jest absolutnie wbrew jakiejkolwiek zasadzie dobra dzieci. Dzieci powinny być zawsze - a przynajmniej takie próby powinny być podejmowane - umieszczane razem - podkreśliła Kątna.
- Jedyne, co mają w trudnej sytuacji kryzysowej to siebie nawzajem. I to należy uszanować - dodała, przyznając, że nie rozumie decyzji podjętej w ośrodku w Suwałkach.
Adwokat Piotr Schramm zauważył, że do tragedii doszło mimo tego, że rodzina znajdowała się pod opieką asystenta społecznego: - Była to rodzina pod opieką. W rodzinie działał asystent rodziny, którego rolą jest zgodnie z przepisami prawa nieść pomoc - zauważył.
- Działało tam bardzo wiele osób. Rzecz zdarzyła się tak naprawdę w ośrodku, nie w domu - zwrócił uwagę mecenas. - Działał asystent, działały inne osoby, które nadzorowały. Zastanawiające jest pytanie, dlaczego nikt nie zauważył tego, co się stało - dodał.
"Bieda nie powinna być traktowana jako patologia"
Eksperci ocenili również, że pomoc psychologiczna, jaką zapewniono chłopcu, mogła być niewystarczająca. - Zostawili go tak naprawdę samego, ze swoim cierpieniem, ze swoimi myślami, ze swoją niedojrzałością - stwierdziła Kątna.
Psycholog wyjaśniła również, że rozdzielanie rodzeństwa i odebranie dziecka rodzicom powinno być stosowane jedynie w ekstremalnych przypadkach, kiedy mamy do czynienia z sytuacją zagrożenia zdrowia lub życia dziecka: - Bieda nie powinna być traktowana jako patologia i powód do zabierania dzieci - wyjaśniła Kątna.
- To są przypadki ekstremalne, kiedy powinna być ingerencja w rodzinę poprzez zabranie dziecka i umieszczenie go, najlepiej gdzieś u dalszych krewnych, a w ostateczności w placówce - wytłumaczyła.
Autor: kg/jk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24