Paweł Piskorski miał sfałszować podpis pod wartą prawie milion złotych umową sprzedaży antyków - dowiedzieli się dziennikarze Radia ZET i "Gazety Wyborczej". Takiego zdania ma być biegły grafolog, który badał podpis na umowie z antykwariuszem z 1997 roku.
Aby potwierdzić ekspertyzę, Piskorski został przez prokuraturę poproszony o złożenie próbki pisma. Polityk odmówił jednak - wynika z postanowienia prokuratury z dnia 12 stycznia br. o umorzeniu zarzutu posłużenia się fałszywą umową w urzędzie skarbowym na warszawskim Mokotowie.
Oświadczam, że nie przyznaję się do zarzutu przedstawionego mi w dniu dzisiejszym (25 stycznia - przyp.) przez prokuratora. Nie popełniłem przestępstwa opisanego w postanowieniu. Prawdziwość moich słów potwierdza zarówno szereg zweryfikowanych dowodów, jak i wyrok w tej sprawie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Paweł Piskorski, SD
Lider Stronnictwa Demokratycznego od koniec stycznia br. usłyszał jednak kolejny zarzut, o posłużenie się tym samym sfałszowanym dokumentem w urzędzie na warszawskiej Woli. Zarzut ten ulegnie przedawnieniu w listopadzie 2011 roku.
Co miał podrobić?
Według dokumentów, do których dotarli dziennikarze, prokuratura nie posiada oryginału rzekomo sfałszowanego pisma, ma jednak urzędowo potwierdzoną kopię.
Badali ją dwaj biegli grafolodzy. Pierwszy miał dostrzec "podobieństwa i różnice" między podpisem antykwariusza i pismem Piskorskiego. Gdy poprosił, by polityk dał 50 podpisów Zygmunta M. (antykwariusza, który zmarł w 2000 r.) na dwóch rodzajów papieru, zgodnie z przysługujacym mu prawem - Piskorski odmówił.
Do dalszej analizy wykorzystano więc jego podpisy z okresu, gdy był prezydentem Warszawy. "Podpis został najprawdopodobniej nakreślony ręką Pawła Piskorskiego" napisał biegły z zakładu Kryminalistyki Wydziału Prawa UW. To jednak nie wystarczyło za dowód.
Zapłacił podatek
Paweł Piskorski 25 stycznia usłyszał zarzut posługiwania się podrobionym dokumentem. Sprawa dotyczy zakupu przez niego dzieł sztuki, a dokładnie umowy z antykwariuszem o sprzedaży przedmiotów zabytkowych z 1997 r. Grozi mu do 5 lat więzienia. Szef Stronnictwa Demokratycznego zeznawał w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Nie przyznał się do winy.
Pod koniec listopada ub.r. Piskorski poinformował o pozytywnym dla niego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który nie zakwestionował umowy zawartej przez niego w 1997 roku z antykwariuszem.
Jak mówił, ta sprawa - sprzedaży przez niego antyków i uzyskanego w ten sposób majątku - była często podnoszona przez jego przeciwników politycznych i miała być dowodem na niejasności związane z pochodzeniem jego majątku. Zaznaczył, że "to była umowa, od której zapłacił podatek i pieniądze wpłacił na konto bankowe".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24