- Biorąc pod uwagę regulamin lotnictwa, ten samolot, z tym pilotem, w tych warunkach nie powinien w ogóle lądować - powiedział TVN24 ekspert ds. lotnictwa Tomasz Hypki o ostatnich sekundach lotu Tu-154. Specjalista "Skrzydlatej Polski" podkreślał, że nie doszło by do katastrofy, gdyby pilot zastosował się do elementarnych reguł bezpieczeństwa.
Ekspert powiedział, że załoga nie miała prawa zejść poniżej minimalnej wysokości ustalonej dla Tu-154 (120 m) jeśli nie widzieli ziemi. Nawet gdyby mieli komunikat z ziemi, że poniżej jest znakomita widoczność, powinni odejść wyżej.
- Tak nakazuje procedura, tak nakazuje regulamin i tak nakazuje zdrowy rozsądek - stwierdził wydawca "Skrzydlatej Polski". Jego zdaniem dywagacje, co się działo później, nie mają znaczenia.
- Jak ktoś spada z wieżowca to naprawdę nie ma znaczenia, czy zahaczył o parapet, czy o balkon - powiedział gość TVN24.
Przycisk ratunkowy
Hypki przypomniał, że w Tu-154 znajduje się specjalny przycisk, który wystarczy nacisnąć, by maszyna wyrównała i zaczęła się wznosić. Choć samolot potrzebuje czasu, by wyrównać lot, to po to właśnie jest określona wysokość decyzji "by uwzględnić opóźnienie człowieka, niedokładność wysokościomierza i właściwości samolotu".
Dla Tu-154 ocenia się, że przy dużej prędkości podchodzenia inercja wynosi ok. 50 metrów. Więc gdyby przy 120 metrach pilot nacisnął przycisk, przy wyrównaniu samolot miałby do ziemi jeszcze ok. 70 metrów.
- I ci ludzie by żyli po prostu, gdyby pilot zastosował się do tych reguł elementarnych, do podstawowej procedury - powiedział Hypki. - Najważniejsze jest to, że pilot złamał tę absolutnie kluczową procedurę, która została stworzona dla bezpieczeństwa latania - dodał z naciskiem.
Polska brawura?
Specjalista zwrócił uwagę, że gdyby w podobnych okolicznościach znalazł się amerykański pilot, najpierw anulował by podchodzenie do lądowania, a później zastanawiałby się, co dalej. - To jest takie polskie. Jest ograniczenie do 50 km/h, to jedziemy 70, a jak nie ma policji 90 km/h i właściwie nic się nie dzieje - powiedział Hypki.
Zwrócił też uwagę na wiele błędów popełnionych podczas lotu. Obecność gen. Błasika w kabinie i jego "współdziałanie przy lądowaniu" mogło rozpraszać pilota.
- To jest kolejne złamanie procedur i zdrowego rozsądku. Jeżeli mówimy, że pilot ma być maksymalnie skoncentrowany przyrządach, bo tylko to go prowadzi na ziemię, to obecność osób trzecich, oddech ich nawet, jakieś uwagi (...) to też rozprasza i zmniejsza precyzję podawania wartości - powiedział ekspert ds. lotnictwa.
Jego zdaniem, jeśli kopie nagrań przekazane przez Rosjan zostaną oczyszczone z szumów będziemy wiedzieć więcej, ale "ta podstawowa przyczyna i złamanie tych podstawowych zasad jest oczywiste".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24