Jan Paweł II był tego wart - mówi Paweł Bibułowicz z Białegostoku, któremu udało się pieszo dotrzeć na beatyfikację papieża do Rzymu. Spał w namiocie, na plaży, w noclegowni dla bezdomnych i u życzliwych ludzi. Jadł to, co dostał po drodze.
Paweł Bibułowicz i jego kolega wyruszyli do Rzymu z Wrocławia w połowie marca. Przeszli przez Czechy, Austrię, Węgry, Słowenię i stamtąd prosto do Włoch. Dziennie pokonywali kilkadziesiąt kilometrów.
Nie wzięli ze sobą żadnych zapasów, tylko namioty, kilka ubrań i jedzenie na najbliższe dni. Potem żywili się tym, co podarowali im ludzie.
Zalane plecaki i namioty
- Nie mieliśmy większych przygód. Problem pojawił się jedynie w Wiedniu. Zalało nam plecaki i namioty. Wszystko było w błocie - opowiadał Paweł, z którym dziennikarze rozmawiali na dworcu w Białymstoku. Dziś chłopak wrócił do domu.
W czasie wyprawy mocno schudł. Jednak cieszy się, że przez te kilka tygodni nogi nie odmówiły mu posłuszeństwa. - Zmęczenie nie było problemem, najbardziej brakowało mi moich bliskich - podkreślił Paweł.
Wspominając beatyfikację, podkreślał, że była to bardzo piękna uroczystość, która zrobiła na nim ogromne wrażenie.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24