W ruch poszły kamienie i butelki, poleciały koszy na śmieci, a tramwaje i samochody zostały kompletnie zdemolowane. Tak wyglądały pierwszomajowe starcia na ulicach kilku niemieckich miast. Po jednej stronie skrajna prawica, po drugiej lewica.
W Ulm demonstrowało około 1 tys. zwolenników Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) oraz kilka tysięcy przeciwników skrajnej prawicy. Choć policja próbowała oddzielić obie manifestacje, doszło jednak do starć. Poleciały kamienie i butelki, podpalano pojemniki na śmieci, uszkodzono kilka samochodów.
Według policji w wyniku starć, sprowokowanych przez lewaków, wiele osób zostało rannych. By rozpędzić zamieszki, funkcjonariusze użyli armatek wodnych oraz gazu łzawiącego.
Agencja DPA podała, że w Moguncji policja zatrzymała 50 lewicowych ekstremistów, które zachowywały się agresywnie podczas manifestacji. Z kolei po zajściach w Dortmundzie zatrzymano około 200 członków grup skrajnie prawicowych, którzy zaatakowali uczestników oficjalnych uroczystości z okazji Święta Pracy.
Nocne starcia w Berlinie
W Berlinie i Hamburgu do zajść doszło już w nocy z czwartku na piątek. Po zakończeniu wieczorem imprezy ulicznej w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain grupa około 200 osób, częściowo pijanych i bardzo agresywnych, zaatakowała policjantów, obrzucając ich butelkami i kamieniami.
Podpalono kilka pojemników na śmieci, obrzucano także butelkami i kamieniami tramwaje i samochody. Zniszczono kilka przystanków autobusowych. W starciach z demonstrantami lekko rannych zostało 48 policjantów. Zatrzymano 49 osób.
W Hamburgu grupa agresywnej młodzieży powybijała szyby w budynku jednego z banków. Demonstrujący podpalali kontenery na śmieci oraz zaatakowali policjantów butelkami. Ucierpiało trzech funkcjonariuszy.
Źródło: PAP