Sąd rejonowy w Piasecznie zadecydował o wypuszczeniu z aresztu 54-letniego Cezarego S., wieloletniego pedagoga szkolnego i byłego policjanta, oskarżonego o pedofilię - informuje "Superwizjer" TVN.
Obecnie przed sądem toczy się postępowanie za seksualne wykorzystywanie jednego ze swoich podopiecznych przez Cezarego S. - Sąd przeprowadził już postępowanie dowodowe, więc nie ma obawy matactwa - wyjaśnił sędzia Wojciech Małek, rzecznik warszawskiego sądu okręgowego. - Podejmując decyzję o wypuszczeniu z aresztu, sąd zabronił oskarżonemu pracy z dziećmi, zakazał zbliżania się do pokrzywdzonego oraz zastosował dozór policji. Molestował uczniów? Podejrzenia wobec szkolnego pedagoga pojawiły się we wrześniu 2010 roku. Matka jednego z uczniów szkoły, w której pracował Cezary S. powiadomiła wicedyrektor o molestowaniu syna przez szkolnego pedagoga. - Dyrekcja szkoły zniechęcała mnie do rozdmuchiwania tej sprawy. Gdy chciałam zgłosić sprawę na policję to też usłyszałam, że popełniam błąd - mówiła wtedy matka. Cezaremu S. pozwolono spokojnie odejść z pracy. Wkrótce okazało się, że Cezary S. został zatrudniony w domu dziecka.
Pracował z dziećmi
Cezary S. zanim trafił na ławę oskarżonych przez dwadzieścia lat pracował z młodzieżą. Był policjantem wydziału ds. nieletnich, wychowawcą w ośrodku szkolno-wychowawczym i domu dziecka. Ostatnie 10 lat spędził w jednym z warszawskich gimnazjów, gdzie pracował jako szkolny pedagog. Oprócz tego udzielał korepetycji i reklamował się jako terapeuta. Cezary S. był samotnym, bezdzietnym mężczyzną, został nawet rodziną zastępczą dla chłopca z ośrodka wychowawczego, w którym pracował.
Reporterom "Superwizjera" TVN udało się dotrzeć do dorosłego dziś mężczyzny, którego Cezary S. przygarnął kilkanaście lat temu i przez kilka lat wykorzystywał.
Po emisji dwóch reportaży poświęconych sprawie Cezarego S. w magazynie "Superwizjer" do dziennikarzy zgłosili się kolejni mężczyźni, którzy twierdzili, że w dzieciństwie zostali wykorzystani przez Cezarego S. W tym zakresie toczy się odrębne śledztwo. Cezary S. spędził w areszcie nieco ponad rok. Za zarzucane mu czyny grozi od 2 do 12 lat więzienia.
Autor: pk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: arch. Superwizjer TVN