- Nowo wybrany prezes PSL poza rządem grozi powtórką z AWS czy SLD, gdzie partyjni liderzy próbowali sterować gabinetem z tylnego siedzenia - powiedział "Gazecie Wyborczej" wicepremier Waldemar Pawlak. Po tym, jak w sobotę przegrał z Januszem Piechocińskim walkę o szefowanie ludowcom, zapowiedział, że odejdzie z rządu.
- Koncepcja, że szef partii nie wchodzi do rządu, była może dobrym chwytem, żeby zamieszać na chwilę w głowach działaczy na kongresie, ale realnie to zły pomysł - podkreślił. Dlatego były szef ludowców podtrzymał zapowiedź, że w poniedziałek zrezygnuje z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki.
- Jeżeli większość kandydatów na zjazd uznała, że Janusz Piechociński będzie lepszym robotnikiem, to niech się bierze do roboty - stwierdził Pawlak.
"Ja się na coś takiego nie piszę"
Podkreślił, że nie zgadza się z koncepcją Piechocińskiego, który uważa, że dalej powinien być w rządzie.
- Mówiłem już na kongresie, że się z tą wizją fundamentalnie nie zgadzam. Pamiętamy z historii, jak to wyglądało na przykładzie tandemów Buzek-Krzaklewski i Miller-Kwaśniewiski. To jest kompletnie bez sensu, bo szef partii zawsze chce wpływać na to, co dzieje się w rządzie. Ja się na coś takiego nie piszę - powiedział wicepremier.
Tuż po tym, jak ludowcy zdecydowali się na zmianę swojego szefa, Pawlak poinformował premiera Donalda Tuska o tym, że odchodzi z rządu.
- Zaraz jak tylko okazało się, że wygrał Janusz Piechociński, zadzwoniłem do premiera i poinformowałem go, że zgłaszam rezygnację z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. Uznałem, że to ważna decyzja i muszę osobiście przekazać ją premierowi, zanim ogłoszę ją w mediach - powiedział "GW" Pawlak.
Zastrzegł, że nie rozmawiali o tej sprawie dłużej uznając, że przez telefon nie prowadzi się takich rozmów. Przyznał natomiast, że do spotkania z szefem rządu ma dojść w poniedziałek.
"Złapać oddech"
Pawlak pytany, dlaczego przegrał z Piechocińskim, odpowiedział: - Przyczyna jest bardzo prosta. Większość ludzi na kongresie oczekiwała więcej. Piechociński obiecał im więcej, więc on wygrał. Widać ludzie uznali, że PSL za mało znaczy. Chociaż ja uważam, że po siedmiu latach ciężkiej pracy nie mam się czego wstydzić. PSL z partii marginalnej stał się pierwszoplanowym graczem, partią, która od pięciu lat jest w rządzie, a także w koalicjach we wszystkich sejmikach wojewódzkich. Nie sądzę, żeby to było mało.
Wicepremier sprostował, że nowy szef PSL-u nie zaprosił go niedzielny obiad, żeby porozmawiać o przyszłości.
- Nie dostałem żadnego zaproszenia od Janusza Piechocińskiego, choć kilka razy mijaliśmy się na kongresie już po ogłoszeniu wyników. Rozumiem, że to zaproszenie padło tylko w mediach - zaznaczył Pawlak.
Na pytanie, co teraz będzie robił, Pawlak odpowiedział: - Potrzebuję chwilę, żeby złapać oddech po tych siedmiu latach ciężkiej pracy.
Autor: MAC//bgr / Źródło: Gazeta Wyborcza