- Nastąpił nagły, wściekły i brutalny atak na Janusza Palikota - oświadczył w „Kropce nad i” polityk i zapowiedział, że złoży pozew przeciwko radnemu PO Dariuszowi Piątkowi. Będzie się domagał od niego miliona złotych na hospicjum. Za co? Piątek twierdzi, że Palikot nielegalnie finansował swoją kampanię wyborczą.
- Brednie, insynuacje, pomówienia – tak Janusz Palikot ocenił rewelacje radnego lubelskiej PO Dariusza Piątka na temat „słupów” w kampanii Palikota. - Kampania Janusza Palikota była nielegalnie finansowana przez fikcyjne wpłaty studentów. Prokuratura ma na to dowody, ale „uwaliła” sprawę – powiedział Piątek w nagranej bez jego wiedzy rozmowie z „Gazetą Polską”. Posłuchaj "Taśm Palikota"
Jak mówił Palikot, opinia Piątka to żaden dowód, a "ten człowiek stosuje same pomówienia i insynuacje". - Jeśli ktoś twierdzi, że Jacek Kuroń i Hanna Suchocka twierdzi, że byli oni udziałowcami Polmosu, to już jest to przypadek psychiatryczny – stwierdził polityk. I dodał, że będzie wnioskował o wyrzucenie Piątka z PO.
"Za atakiem stoi PiS"
Jak mówił, za tym całym "brutalnym i podłym atakiem" stoi... PiS. - Nastąpiła zmiana strategii i PiS wraca do starej metody - mówił Palikot. – Dlaczego ta sprawa wypłynęła dopiero teraz, a nie rok temu? - dopytywał. I sam sobie odpowiedział: - Bo teraz toczy się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Jak argumentował, PiS stosuje metodę "na Misiaka", bo "kiedy PiS brutalnie atakował senatora Misiaka, wtedy poprawiły się sondaże tej partii".
Polityk PO tłumaczył również, że nawet gdyby nielegalnie finansował swoją kampanię, to miałoby to tę samą wagę jak... przechodzenie na czerwonym świetle. Na pytanie, skąd studenci mieli pieniądze, by wpłacić je na kampanię polityczną, poseł też miał odpowiedź. - Wpłacali pieniądze swoich rodziców, którzy z różnych powodów nie chcieli wpłacać – mówił Palikot.
Prokuratura bada sprawę jeszcze raz. "To fantastycznie"
Polityk po raz kolejny oświadczył, że z nielegalnym finansowaniem kampanii nie ma nic wspólnego. - Prokurator z zaciągu Ziobry prowadził postępowanie przez wiele miesięcy i rozkładając ręce stwierdził, że nie może w mojej sprawie postawić żadnych zarzutów – mówił Palikot. Dodał też, że cieszy się z tego, że akta umorzonej sprawy są badane przez prokuraturę krajową. - To fantastycznie - mówił.
W sprawie wpłat dokonywanych przez studentów i emerytów na kampanię Janusza Palikota było już prowadzone śledztwo. Radomscy śledczy ustalili, że wśród darczyńców było kilkunastu studentów, którzy wpłacili po kilkanaście tysięcy złotych. Część z nich, jak pisała "Rzeczpospolita", obecnie pracuje w urzędach kierowanych przez Platformę. W sumie kilkadziesiąt osób złożyło się na sumę ponad 856 tys. zł. Pod koniec lutego jednak śledztwo umorzono z powodu przedawnienia sprawy.
Palikot zorganizował spotkanie z darczyńcami
– To prawda, że trzy osoby, które wpłaciły pieniądze na moją kampanię znalazły pracę w lubelskim ratuszu – oświadczył poseł PO. Dodał jednak, że poznał te osoby dopiero po fakcie, na zorganizowanym niedawno "przy otwartej kurtynie" spotkaniu ze swoimi darczyńcami. Poseł dodał także, że w ratuszu pracę znalazły osoby kompetentne, które w drodze konkursu pokonały innych kandydatów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24