Olejniczak kontra Napieralski - 1:1. Funkcję szefa SLD musiał oddać partyjnemu koledze, ale władzy nad klubem nie darował. - Zaproponowałem, aby Olejniczak pozostał szefem klubu - oświadczył nowy szef sojuszu Grzegorz Napieralski. Z nieoficjalnych informacji wiadomo jednak, że wcale nie była to przyjacielska propozycja a czysta kalkulacja.
Oficjalną propozycję były już przewodniczący SLD usłyszał podczas wieczornego posiedzenia klubu. Wcześniej kilka razy z ust nowego szefa padały jednak zupełnie inne oferty. Nieoficjalnie wiadomo, że już we wtorek rano Napieralski przyszedł do Olejniczaka z mało atrakcyjnym planem. Tłumacząc, że dwuwładza tylko zaszkodzi partii miał żądać, żeby ustąpił z ubiegania się o przewodnictwo w klubie. Olejniczak przekonać się nie dał i zapowiedział, że wystąpi z wnioskiem o głosowanie o wotum zaufania.
Nowy szef sojuszu przekalkulował, jakie poparcie ma jego poprzednik wśród posłów i złożył Olejniczakowi jeszcze jedną wizytę. Jego propozycja się nie zmieniła, odpowiedź byłego przewodniczącego też nie. Napieralski nie miał więc innego wyjścia, jak publicznie ogłosić, że proponuje poprzednikowi funkcję przewodniczącego klubu. - Jest to próba dobrej współpracy i budowania silnej lewicy, silnego SLD - przekonywał.
Do głosowania nad wotum nieufności w rezultacie nie doszło.
Posłowie klubu Lewicy w większości mówią jednak, że jest to sukces Napieralskiego, który "spacyfikował" Olejniczaka.
- Egzekucja odroczona. Z każdym tygodniem pozycja Wojtka będzie słabnąć - uważa jeden z posłów, pragnący zachować anonimowość.
Źródło: PAP, TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24