Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa, może usłyszeć prokuratorskie zarzuty. Znalazł się pod lupą prokuratury - doniosły "Fakty TVN".
Ojciec zamordowanego Krzysztofa, którego sprawy śledczy nie potrafili rozwiązać przez siedem lat, miał pobić jednego z prokuratorów. Chodzi o awanturę do której doszło 10. września w sopockiej prokuraturze.
Włodzimierz Olewnik przeglądał tam akta dotyczące sprawy porwania jego syna. W pewnym momencie, miał wdać się w szarpaninę z szefem zespołu śledczych.
Prokurator sprowokował?
- Sprowokował mnie do ostrych słów - mówi Olewnik. Jak jednak dowiedziały się "Fakty", ojciec zamordowanego Krzysztofa Olewnika miał prokuratora uderzyć.
- Zostanie wszczęta sprawa z oskarżenia publicznego - poinformował prokurator krajowy Marek Staszak. - Doszło tam bowiem do incydentu, w którym naruszona została osobista nietykalność śledczego - dodał.
Włodzimierza Olewnika broni jego córka. - Tam na pewno były rzeczy, które poruszyły mojego tatę - mówi o sytuacji Danuta Olewnik.
Olewnik: Staszak znał sprawę mojego syna
Włodzimierz Olewnik obawia się, że sprawa uprowadzenia jego syna nigdy nie zostanie wyjaśniona. Napisał list otwarty, który jest odpowiedzią na wystąpienie prokuratora Staszaka w poniedziałkowym programie "Teraz My" w TVN i TVN24 na temat przebiegu postępowania przygotowawczego, prowadzonego przez Wydział II Prokuratury Krajowej w Gdańsku. Olewnik podkreślił w nim, że nie jest prawdą stwierdzenie Staszaka, że na potrzeby tego postępowania odtajniony został materiał operacyjny. Zarzucił też Staszakowi arogancję.
- Moja wiara co do rzeczywistego zaangażowania pana prokuratora we wszechstronne wyjaśnienie sprawy legła w gruzach. Mam nieodparte wrażenie, że po wystąpieniu pana prokuratora, ja jako ofiara przestępstwa wraz z moją rodziną, znowu stoimy po przeciwnej stronie - napisał Olewnik.
- Intencją moją było i jest, aby materiały operacyjne po ich odtajnieniu, a nie tylko udostępnieniu, stały się integralną i dowodową częścią śledztwa w sprawie zaniedbań i błędów śledczych, a niewykluczone – udziału osób z organów ścigania. Ja po zapoznaniu się z tymi materiałami, stwierdzam z całą powagą, że mój syn mógł żyć, gdyby nie błędy i zaniedbania w śledztwie oraz celowe ukrywanie dowodów" - podkreślił Olewnik.
Olewnik przypomniał w liście, że w okresie przetrzymywania jego syna Krzysztofa przez porywaczy, czyli od 2001 do 2003 r., Staszak był wiceministrem sprawiedliwości i znał przebieg śledztwa w tej sprawie.
Lata gehenny
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy Krzysztof Olewnik został zamordowany. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa, w lesie w okolicach Różana nad Narwią. Śledztwo w tej sprawie prowadzone było przez policję nieudolnie, bo policjanci twierdzili, że doszło do "samouprowadzenia" Olewnika.
Adwokat rodziny mówił, że Krzysztof Olewnik, według informacji znalezionych przez jego ojca - mógł żyć. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Policjanci, którzy nadzorowali śledztwo zostali zatrzymani (CZYTAJ WIĘCEJ)
Rodzina, po porwaniu Krzysztofa, szukała pomocy u polityków - bezskutecznie (CZYTAJ WĘCEJ).
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn