Rok po wejściu naszego kraju do strefy Schengen zamiast Europy bez granic mamy do czynienia z nierównym traktowaniem Polaków na granicy. Pojawiły się też oskarżenia o naruszaniu porozumienia, przede wszystkim na przejściach z Niemcami.
Na dawnym przejściu granicznym Jędrzychowice-Ludwigsdorf koło Zgorzelca niemieccy pogranicznicy co jakiś czas kontrolują Polaków przekraczających granicę z Niemcami - pisze "Rzeczpospolita".
- Wracałem z Lipska i znów poczułem się jak przed Schengen, musiałem czekać w kolejce na przejazd przez granicę - opowiada Piotr Woroniak, starosta zgorzelecki.
Jak opowiada starosta, funkcjonariusze w kamizelkach z napisem "cło" wyrywkowo kontrolowali samochody z polskimi tablicami rejestracyjnymi. - Nas akurat przepuścili, bo mieliśmy za szybą oficjalną plakietkę "starostwo powiatowe", podobnie komendanta zgorzeleckiej policji. Ale to, co spotkało innych podróżnych, to ewidentne naruszenie postanowień traktatu z Schengen - stwierdza Woroniak.
Nie ma problemu
Tymczasem niemiecki minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schauble tłumaczył w niedzielę w Goerlitz po uroczystościach rocznicy przystąpienia dziewięciu państw do strefy Schengen, że kontrole to działania elastyczne, które mają nie dopuścić do tworzenia stref wyłączonych spoza kontroli. W działaniach niemieckich funkcjonariuszy nie dopatrzył się niczego złośliwego.
Natomiast, Grzegorz Schetyna, minister spraw wewnętrznych, wyjaśnił, że kontrole wynikały częściowo z obaw, że Polacy mogą mieć kłopoty z zabezpieczeniem zewnętrznej granicy Unii.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum