Dumy czuć nie może, bo niczego wielkiego nie dokonał. Ale kataklizmu na Polskę swoimi rządami także nie sprowadził i dlatego może mieć dobry humor - tak rok rządu Donalda Tuska podsumowuje Jan Rokita. - Do smutku powodów nie ma. Tańczyć na Sylwestra można - dodaje. Z tezą tą, w dużym zakresie, zgadza się Kazimierz Kutz. - W skali szkolnej zasłużył na czwórkę - ocenia.
Jan Rokita miał problem z wyliczeniem w "Faktach po Faktach" wielkich sukcesów i wielkich porażek gabinetu Donalda Tuska w kończącym się roku. A to dlatego, że takich jego zdaniem po prostu nie było. - Donald Tusk nie podjął decyzji, która rujnowałaby Polskę, ale trochę, o czym wiadomo, zmarnował ten wielki kapitał władzy, który wokół siebie zgromadził. Powiedziałbym, że są to rządy trochę oportunistyczne - oceniał.
Według Rokity "trudno byłoby też poza niedopracowanym i niekonsekwentnym projektem zmian organizacyjnych w szpitalach wskazać poważne przedsięwzięcie rządu zablokowane przez prezydenta albo opozycję".
Kto hamuje?
Kazimierz Kutz, poseł PO przekonywał jednak, że rząd osłabiły w tym roku dwie okoliczności - kryzys gospodarczy i - przede wszystkim - stojący na czele państwa "wajchowy PiS-u". - Ten rząd nie miał możliwości przeprowadzenia reform społecznych. To niewątpliwie rząd na przeczekaniu przedwyborczym. Ja myślę, że wszyscy czekamy jak z polityki odejdą bracia Kaczyńscy, bo ich koncepcja państwa ideologicznego nie ma już dzisiaj żadnego sensu w Europie - podkreślał.
Ale Rokita z tezą Kutza o "przeszkadzaniu prezydenta" się nie zgodził. - Pan marszałek wypowiada pogląd platformowy. To urzędowe wytłumaczenie minimalistycznej doktryny rządzenia, która jest jednak autorstwa premiera, a nie prezydenta. Zapewne jest tak, że gdyby się rząd zabrał za porządkowanie polityki społecznej bądź finansów ostro i zdecydowanie, to napotkałby na opór prezydenta i opozycji. Zawsze tak było. (...) W przypadku Tuska ten minimalizm jest raczej urzędową doktryną, która ma swoje źródło w samym Donaldzie Tusku a w zaledwie w 10 procentach w innych zewnętrznych okolicznościach - przekonywał.
Bez wielkich rzeczy
Wszystkie te zaniechania, które wymieniał Rokita sprawiają, że szef rządu jego zdaniem powodów do dumy mieć nie może, bo "niczego wielkiego nie dokonał". Ale nadal cieszy się społecznym poparciem, co powinno wprawiać go w dobry humor. - Nie ma powodów do smutku - zaznaczał. A czy premier był szczery wymieniając w środę sukcesy Polski w mijającym roku? To pytanie, według Rokity, nie na miejscu.
- Premierzy mówią do opinii publicznej to, czego ona oczekuje. Nie wywnętrzają się w szczery sposób. Donald Tusk ma tę właściwość, że mówi bardziej spontanicznym i naturalnym językiem od wielu swoich poprzedników. Nie wiem czy jest od nich bardziej szczery, ale na pewno bardziej autentyczny - zauważał.
"Rozdmuchana komisja"
Z tymi ocenami zgodził się Kutz. - Gdyby przyjąć oceny w szkołach, to premier ma czwórkę. Jest spokój. Dzisiaj zrobił wrażenie człowieka, który miał spokojną, dobrą drzemkę. Był w zwyczajnej formie. To jego zaleta, że nie mówi do ludzi komunałami i nie uprawia propagandy. Zawsze oczywiście mogło być lepiej - przyznał.
Według Kutza w przyszłym roku będzie z pewnością lepiej. Ocen rządu nie zmąci też działalność komisji hazardowej. - Cała ta historia z komisją i tą aferą to zadyma partyjniacka, w której nic nie ma. To sztucznie rozdymany wagon. Nie popełniono przestępstwa, kilku panów się skompromitowało - ocenił poseł PO.
Znaczenia komisji nie przecenia też Rokita, ale zaznacza, że z punktu widzenia politycznego jest to twór, zwłaszcza w perspektywie walki wyborczej, "który warto obserwować". - Jeżeli oczekuje się natomiast od niej jakiegoś wyjaśnienia sprawy, to jest to oczekiwanie niepoważne wobec tego gremium.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP